André Schubert i Borussia Mönchengladbach, czyli o nieudanej miłości

André Schubert i Borussia Mönchengladbach, czyli o nieudanej miłości

W jednym z ostatnich felietonów pisałem o słabej sytuacji Borussii Dortmund. Podopieczni Thomasa Tuchela – co przytaczałem – w październiku wygrali tylko jedno z sześciu rozegranych spotkań. Martwiłem się o formę westfalskiego zespołu, ale już chyba po kłopotach. W listopad weszli z przytupem, wygrywając dwa spotkania – 1:0 w Lidze Mistrzów ze Sportingiem Lizbona i 5:2 z dołującym w Bundeslidze HSV Hamburg (ci to w ogóle mają dramat, ale stało się to normą w ostatnich latach). Można martwić się jedynie o grę obronną ekipy z Zagłębia Ruhry, która przyfrajerzyła przy obu straconych bramkach. Poza tym takiej drużynie jak „żółto-czarni” nie przystoi tracić dwóch goli z czerwoną latarnią ligi, która w dziewięciu wcześniejszych meczach zdobyła… dwie bramki. Ale to już zostawmy. Bo okazuje się, że poważniejsze problemy ma ta druga Borussia…

Jest dramat

Jeżeli przez słaby bilans rozumiałem siedem strzelonych jak i straconych goli, jedną wygraną, cztery remisy i przegraną, to co powiecie na to: jedna wygrana w Lidze Mistrzów i jedna w Pucharze Niemiec, dwie porażki w lidze oraz dwa bezbramkowe remisy (w dodatku jeden z hamburskim outsajderem, i to na własnym terenie). Do tego „Źrebaki”, bo to przecież o nich mowa, dostały ostre bęcki od Schalke (0:4). Dla drużyny André Breitenreitera były to wówczas pierwsze punkty w sezonie po doznaniu pięciu przegranych z rzędu. Mało tego! Cztery gole zdobyte przeciwko Celtikowi Glasgow i drugoligowemu Stuttgartowi były jedynymi, które podopiecznym André Schuberta udało się zaaplikować rywalom w całym poprzednim miesiącu! A to jeszcze nie koniec! Gdy do ich tragicznych rezultatów w Bundeslidze doliczymy piątkową porażkę w stolicy przeciwko Hercie (0:3), to wyjdzie na to, że uczestnicy Champions League w lidze nie wygrali od pięciu meczów. A bilans bramkowy? 0:9. Dramat na całego…

Zapytacie zatem: gdzie leży problem? W końcu musi być jakieś racjonalne wyjaśnienie. Jednak w tym przypadku trudno takowe znaleźć. W przypadku dortmundzkiej Borussii diagnoza była jasna i przejrzysta: mnóstwo kontuzji dziesiątkujących zespół tak, że trener Tuchel został ograniczony do korzystania z osiemnastu, w porywach dziewiętnastu zdrowych zawodników. No i nieopierzeni młodziacy, dla których to dopiero początek grania na tak wysokim poziomie. A tutaj…

Kontrowersyjna diagnoza

Wydaje mi się, że problem leży w szkoleniowcu – André Schubercie. Były trener rezerw miał niesamowite wejście do drużyny w zeszłym roku, ale trochę się pogubił i sam nie ma w tej chwili pomysłu na drużynę. Ustawienie z trójką w defensywie okazuje się nietrafione, a on dalej brnie w to bagno. A kompletnym rozstaniem się z resztkami rozumu jest sadzanie na ławce Mahmouda Dahouda. Młody Niemiec z syryjskimi korzeniami to w końcu odkrycie poprzedniego sezonu ligi niemieckiej, o którego zabijają się kluby w całej Europie. Marnowanie potencjału takiego gracza jest po prostu niedorzeczne.

Jako że – jak wiecie – jestem wyznawcą wszelkich przejawów romantyczności w futbolu, to rzadko porywam się na takie osądy, ale swoją postawą w ostatnim okresie Schubert nie daje mi wyboru: moim zdaniem dalsza współpraca 45-latka z Borussią jest po prostu bezsensowna.

Kolejna miłość pod niemiecko-francuską granicą gaśnie. Na początku zdawało się, że Schubert i drużyna niesamowicie do siebie pasują, ale po dobrym pierwszym wrażeniu jest już tylko gorzej. Myślę, że czas to zakończyć…

A może coś go uratuje?

– Patrzę krytycznie na terminy meczów reprezentacji. Ktoś odzyskuje rytm w Bundeslidze i jego piłkarze znowu jadą na zgrupowanie – grzmiał ostatnio Karl-Heinz Rummenigge. Zgadzam się z szefem Bayernu. Przerwa na reprezentację to nie tylko ten tak zwany wirus FIFA, który szkodzi klubom na całym kontynencie (dla przypomnienia: chodzi o to, że zawodnicy doznają kontuzji w meczach drużyn narodowych i wracają do klubów niezdolni do gry, często musząc leczyć się przez długie tygodnie bądź nawet miesiące). Problemem okazuje się też to, o czym powiedział Rummenigge: mecze reprezentacji szkodzą tym, którzy są w gazie.

W przypadku „Źrebaków” ta przerwa może tylko pomóc. Nie zaszkodzi, bo gorzej być już po prostu nie może. Jeżeli zarząd klubu nie wykona żadnych nerwowych ruchów, a może być o to trudno, to André Schubert będzie miał sporo czasu, by przemyśleć sobie to i owo. Zadbać o taktykę, ustawienie. Powinien się spieszyć, bo ta przerwa w rozgrywkach zdaje się być ostatnią deską ratunku…

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *