Prawicowo-wyimaginowana winologia stosowana

Zdawać by się mogło, że o polskich kompleksach powiedziano już wszystko, i to z częstotliwością nie mniejszą niż wina Tuska czy inne takie. Dobrze znamy je wszystkie. Że jak Polak pojedzie na Zachód, to się garbi, że jak zobaczy Niemca na lotnisku, to już mówi ciszej, że jak usłyszy Amerykanina, to myśli, że ten zjadł wszystkie rozumy, bo w jednym paluszku ma obcykane te wszystkie badania mitycznych i zawsze nieomylnych amerykańskich naukowców. Po takim wprowadzeniu powinno się tu pojawić zdanie o tym, że Polacy nie mają powodów mieć kompleksów. Ale z racji niechęci do wpisywania się w obowiązujący klimat samouwielbienia i raczej chęci bycia pod prąd wybaczą mi Państwo, ale nie. Mają Polacy powody do posiadania kompleksów. I powinni je mieć. Słowami kilkoma, żeby nie było po świętowaniu 11 listopada li tylko kolorowo i słodko tak, dorzućmy do polskiej beczki miodu łyżkę dziegciu.

No właśnie, że o tych polskich kompleksach powiedziano już wszystko zdawać by się mogło. Zdawać by się mogło, a wtem wjeżdżają cali na dumno-biało-czerwono polscy prawicowcy. Którzy bynajmniej zakompleksieni nie są. Oni tylko stoją na straży dobrego imienia Polski i Polaków. I ich wielkości, moralności, niewinności i czego to tam jeszcze nie. A w istocie reakcją na ostatnie słowa Angeli Merkel udowodnili, że o polskich kompleksach wcale wszystkiego nie powiedziano. Wręcz przeciwnie – dopiero teraz dostarczyli materiału do analitycznego studium przypadku polskich kompleksów drugiego stopnia.

Ale po kolei. Co powiedziała Merkel? Obraziła Polaków? Niesłusznie ich oskarżyła? A może niesprawiedliwie obwiniła? Może w dodatku za coś absurdalnie wyolbrzymionego? Otóż nie. W wywiadzie dla węgierskiego kanału jutubowego Partizan mówiła o porozumieniach mińskich. „W czerwcu 2021 roku poczułam, że Putin nie traktuje już poważnie porozumienia mińskiego. Dlatego chciałam nowego formatu, w którym moglibyśmy rozmawiać z Putinem bezpośrednio jako Unia Europejska. Przeciwko mojej propozycji były przede wszystkim państwa bałtyckie, ale także Polska. Te cztery kraje bały się, że nie będziemy mieli wspólnej polityki wobec Rosji”. Ot, tylko tyle i aż tyle. Coś oburzającego? Skandalicznego? Polakożerczego? Niby pytania retoryczne, ale – jak się okazuje – dla prawicy polskiej tak. Bo oto Merkel obwiniła nas za wojnę Rosji przeciwko Ukrainie.

Prawicy polskiej, która chyba właśnie opatentowała rzeczone kompleksy drugiego stopnia: słyszymy nie to, co zostało wypowiedziane, tylko to, co chcemy. A to, co chcemy usłyszeć, musi być zgodne z martyrologiczną strategią wiecznego pokrzywdzenia polskiego. Nie opinia nas obraża, nie ocena, nie obraza nas obraża – obraża nas fakt. Powiedzenie prawdy polskiej prawicy wystarcza, by się oburzać, wierzgać, mówić o insynuacjach, szkalowaniu, napaści, braku szacunku itepe itede. Prawica polska zdaje się działać w myśl zasady, że jeśli opisując rzeczywistość nie wynosi się Polski w stratosferę cudowności, genialności i świętości, tym gorzej dla faktów. Oto prawicowo-wyimaginowana winologia stosowana.

Z tym że niby prawicowa, ale chyba nie do końca. A może po prostu zarażająca resztki zdrowej rzekomo tkanki społecznej. Rzekomo, bo gdy słyszę tych niby moich, to się zaczynam zastanawiać. „Słowa Angeli Merkel grają na rosyjską propagandę. Sugerowanie winy za wojnę, bo ktoś z Rosją nie siadł na czas i wystarczająco nisko jej się nie ukłonił to absurd. Byłoby jeszcze gorzej” – to na przykład Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, współczesna odpowiedniczka słynnego premiera z Krakowa. Z kolei inny wicepremier, tylko że ten pełniący tę funkcję faktycznie – Radosław Sikorski czyli – słowa Angeli Merkel skomentował w ten sposób: „To jest taka sama prawda, jak to, co Merkel powiedziała w swoich memuarach, że nikt z Europy Środkowej nie protestował przeciwko Nord Streamowi”. Hmm, to by oznaczało, że rzeczywiście nikt przeciwko Nord Streamowi w Europie Środkowej nie protestował. Bo premier Sikorski, zarażony chyba prawicowym tropieniem wyimaginowanych ataków na biedną Polskę, zapomina chyba, że w roku 2021 w Polsce rządzili pisowcy. Których obaj z premierem Sikorskim nie lubimy. I o których mówiła Merkel, stwierdzając fakt, że Polska – czytaj: ówcześnie rządzący w Polsce pisowcy – blokowali wspólną politykę unijną względem Rosji. Jak zresztą każdą politykę unijną. O tym fakcie, korzystnym dla siebie i niekorzystnym dla swoich przeciwników politycznych, premier Sikorski chyba zapomniał. Wystarczyło usłyszeć słowo Polska. I brak zarówno poprzedzającej to słowo i następującej po nim pochwały, by o tym zapomnieć.

Ktoś mógłby powiedzieć, że na usprawiedliwienie tropicieli ataków na polskość należałoby zauważyć, że „Bild” pierwszy dał sensacjonistyczny tytuł, że Merkel współobwinia Polskę za napaść Rosji. Prawda. No więc czy aby pan nie przesadza z tymi jakimiś kompleksami drugiego stopnia, z tym gadaniem o odbieraniu przez prawaków wszystkich neutralnych wypowiedzi o Polsce jako ataku na nią – umiem sobie wyobrazić reakcję nieprzekonanych. No więc na koniec analogiczna rzecz z ostatnich dni. Twitter. Francuz wrzuca mapę Europy. Na każdym kraju wypisane jest jedno nazwisko – w zamyśle najbardziej znanej osoby w historii. I podpis Francuza, że coś się nie zgadza. W odpowiedziach Polacy. Zarzucający, że Maria Skłodowska-Curie była przecież Polką, więc powinna być wpisana w kontury Polski, tak jak zresztą jest, co ci się nie zgadza, żabojadzie jeden?! Jakim prawem odbierasz nam naszą Polkę?! Setki Polaków. I jeden tłit Francuza wyjaśniający, że chodziło mu o austriackiego akwarelistę, który – no właśnie – powinien być nie w Niemczech. I komentarz, że rozwścieczonych Polaków w odpowiedziach się nie spodziewał, ale że to nawet słodkie. Gdyby tylko w istocie było to tak słodkie…

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *