O budowaniu pewności siebie

Dzień po meczu z Danią spotkałem w hotelowej windzie Damiana Dąbrowskiego, który po raz pierwszy pojawił się na zgrupowaniu kadry. Uciąłem sobie z nim krótką pogawędkę…

Zanim wszedł do windy, dał kilka autografów, wyraźnie zaskoczony obrotem spraw. „Ja i autografy?” – pewnie takie myśli kłębiły mu się wówczas w głowie.

Jako że był mega zdezorientowany i zagubiony, to skwitowałem wszystko – mniej więcej – w ten sposób: na pewno będzie ci łatwiej ze zgrupowania na zgrupowanie, tak jak Krzyśkowi Mączyńskiemu. On natomiast odpowiedział cicho, smutno i spuszczoną głową: no, jeżeli będą. Mówił to, wyraźnie nie wierząc w kolejne powołania…

Brak wiary w siebie

Powiem szczerze: bardzo lubię tego chłopaka. Dąbrowski jest wyróżniającą się postacią w polskiej lidze. Pokazał, że w piłkę grać umie i talent ma. Stwierdzę nawet, że jest najlepszym defensywnym pomocnikiem w ekstraklasie. Ma dobry odbiór, dobre prostopadłe podanie, jest silny, wysoki, skoczny, ma przegląd pola. I wiele innych dobrych cech, bez wątpienia przydatnych na tej pozycji. Na powołanie – w moim mniemaniu – zasłużył. Ale jest jedno ale…

Po tej rozmowie wywnioskowałem, że nie jest zbyt odważny i pewny siebie, pewny swych umiejętności. A to cechy, które w tym zawodzie się przydają. Nie posiadając ich, daleko się nie zajedzie.

Podejście

Robert Lewandowski po raz kolejny udowodnił, że jest z innej planety, wygrywając nam dwa październikowe mecze. Na koniec poprzedniego roku, w którym zdobył czterdzieści dziewięć bramek we wszystkich rozgrywkach, udzielił wywiadu dla Przeglądu Sportowego. Przeprowadzający rozmowę redaktorzy naczelni – Przemek Rudzki i Tomek Włodarczyk – spytali go, czy jest w stanie pobić swój rekord. Odpowiedział, że tak. Zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie, ale wciąż się rozwija i nie widzi nic, co mogłoby mu w tym przeszkodzić.

Dla kontrastu podam przykład innego polskiego zawodnika, który klasą Robertowi znacznie ustępuje. Mowa o klubowym koledze głównego bohatera tekstu – Mateuszu Cetnarskim. Którego notabene – podobnie jak Dąbrowskiego – media w całej Polsce domagały się w reprezentacji. I – pomimo dobrego sezonu okraszonego dwucyfrową liczbą goli i asyst – nadal się nie doczekały.

No właśnie. Miał dobry sezon. Dziennikarz zadał mu to samo pytanie, co zadano Lewandowskiemu. Jego odpowiedź była zgoła inna. Odparł, że będzie trudno to powtórzyć. To podejście do sprawy odróżnia wielkie gwiazdy od kandydatów na gwiazdy.

Ekstraklasowcy gorsi?

W ostatnich latach panowała taka opinia, że ekstraklasowi piłkarze są gorsi od tych z zagranicznych klubów. Być może coś w tym było, ale sporo się zmieniło, od kiedy reprezentacja zaczęła wygrywać.

Adam Nawałka idealnie wkomponował te „fusy” – jak to często ich określamy – do zespołu. Wyważył to niemal perfekcyjnie. Nikt nie jest od nikogo lepszy. Nie ma równych i równiejszych. Ogromną rolę odegrał też Robert, który – jak na kapitana przystało – wziął pod swoje skrzydła tych najmłodszych i tych, których reprezentacyjne kariery trwają najkrócej, co pozwoliło im się rozwijać, nabierać pewności siebie i czuć się potrzebnymi.

Przemiany ekstraklasowców

Choćby wcześniej wymieniony Krzysiek Mączyński jest świetnym przykładem na to, że ekstraklasowiec (czy – jak kto woli – fus) potrafi. Albo Michał Pazdan. Jeszcze przed rokiem obaj – pojawiając się na zgrupowaniach – byli wyalienowani. Zdjęcia z nimi chcieli jedynie koneserzy polskiej ligi, którzy potrafią delektować się starciami Termaliki z Podbeskidziem. A jak ktoś ich poprosił o autograf, to reagowali w ten sam sposób, jak teraz Damian Dąbrowski.

Pazdan i Mączyński wraz z drużyną zmienili się diametralnie. W trakcie roku stali się ważnymi postaciami kadry, uwielbianymi przez kibiców. W tym momencie trzeba też oddać cesarzowi co cesarskie, czyli Adamowi Nawałce, który poznał się na nich, zaufał im, dał szansę, podczas gdy pozostałe czterdzieści milionów selekcjonerów już ich skreśliło za samą nazwę klubu przy nazwisku.

Tworzenie zespołu to takie perpetuum mobile – nigdy się nie skończy. Stąd też powołany został między innymi Dąbrowski. Mam nadzieję, że za pomocą swojego magicznego dotknięcia, Adam Nawałka umiejscowi go na tej samej półce co wcześniejsze fusy. Na koniec mam tylko jedną przestrogę dla Dąbrowskiego: granica pomiędzy pewnością siebie a utratą pokory i pychą jest bardzo cienka, czego dowodzą historie z ostatnich dni zawodnika na T i B…

 

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *