Czy ci pisowcy z tymi swoimi zwichrowanymi poglądami tak na serio, co jakiś czas się zastanawiamy. Czy oni wierzą w to wszystko co wygadują, czy może tylko w część, a jeśli w część, to w część jak wielką; czy jeśli w część wierzą, a w część nie wierzą, to która bzdura, która manipulacja, które kłamstwo, propagandowy przekaz dnia – słowami dwoma – która treść pisowska jest treścią pisowską wobec tożsamości pisowskiej li tylko deklarowaną, a która treścią pisowską dla tożsamości pisowskiej konstytutywną, pisowskim niezbędnikiem myślenia, warunkiem sine qua non dla przynależności pisowskiej. Które z plecionych andronów wynikają z chłodnej kalkulacji i czystego makiawelizmu, bo prezes kazał, spin doktorzy zalecili, centrala przed porannymi wizytami w studiach telewizyjnych i radiowych zaesemesowała co i jak mówimy, że myślimy i uważamy, a które z rzeczywistej wiary, narodowo-katolickiej dewocji, niezachwianego przekonania w pisowską nieomylność dziejową itepe itede.
Rozum podpowiadałby, że w przypadku polityków cynicznych, koniunkturalistycznych, populistycznych etc., którzy dla skóry, fury i komóry są mierni, bierni, ale wierni, toteż publicznie powiedzą wszystko, byle tylko z czystym sumieniem móc później zameldować, panie prezesie, wykonanie zadania, występować powinna prosta zależność: czym większe brednie, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że pisowiec Iksiński czy Igrekowski w brednie te wierzy. Mieliśmy jednak dość czasu, by się przekonać, że kategorii rozumu stosować wobec pisowców nie sposób. Nie wiem jak Państwo, ale ja umiem sobie wyobrazić pisowca, który z przekonaniem mówi o niemiecko-rosyjskiej agenturze wśród demokratów i bez przekonania o wielkości wielce wizjonerskich projektów pisowskich z CPK, przekopem Mierzei czy autami elektrycznymi na czele, pisowca widzącego w Zachodzie cywilizację śmierci i jednocześnie niedostrzegającego zagrożenia dla suwerenności państwa polskiego ze strony Unii Europejskiej, pisowca cieszącego się z wprowadzania antyaborcyjnego katotalibanu i po kryjomu będącego za in vitro. Czego dowodem jest to, że niektórzy pisowcy, na przykład Mateusz Morawiecki, są za in vitro nie po kryjomu już nawet. Chyba nie będzie wyolbrzymieniem stwierdzenie, że ilu pisowców, tyle zestawów poglądów. Tych ukrywanych oczywiście.
Ilu pisowców, tyle ukrytych zestawów poglądów. Jaki zestaw niedeklarowanych poglądów ma pisowiec Iksiński, a jaki pisowiec Igrekowski, wydaje się nie do rozstrzygnięcia tak długo, jak długo żadna cywilizacja na planecie Ziemia nie wymyśli technologii mogącej jednoznacznie określać, kiedy pisowiec wierzy w to co mówi, a kiedy mówi, że w coś wierzy, bo prezes kazał, spin doktorzy zalecili, centrala przed porannymi wizytami… etc. Co jakiś czas się zastanawiamy, czy ci pisowcy z tymi swoimi zwichrowanymi poglądami tak na serio, i dochodzę do wniosku, że chyba niepotrzebnie. Strata czasu, rozstrzygnąć się nie da. Skoro przyjąć bez wielkiego ryzyka można, że wierzymy w deklarowane przez demokratów wartości, to dlaczego nie wierzyć pisowcom w deklarowane antywartości (tak, czyli nie panu z tym in vitro, panie Morawiecki)?
Czasem jednak potrafią pisowcy zbić z pantałyku. Już by człowiek chciał jakiś konkretny stosunek do ich gadaniny przyjąć, że na przykład w nic co plotą nie wierzę, ale wierzę że oni wierzą, wtem wbija pisowiec cały na pisowsko i rozsypuje domek z kart. Ostatnio tak mi domek z kart rozsypał nie kto inny jak Jarosław Kaczyński, zgodnie z myślą, że nie musisz jako pisowiec stosować się do tego co prezes kazał jeśli sam jesteś prezesem. Prezes poza wypowiedzeniem klasycznych zaklęć z cyklu „trzeba zakończyć wojnę, którą prowadzi jedna partia – Platforma Obywatelska”, opowiadając o pomyśle na mający zastąpić gabinet cieni zespół prac państwowych, by „obserwował pracę ewentualnego nowego rządu”, powiedział choćby tak: – Przez cały czas będziemy pilnie, skrupulatnie rozliczać nową władzę z realizacji obietnic.
Tak, nie przesłyszeli się Państwo, pisowcy będą nową władzę rozliczać z realizacji obietnic. Pilnie, skrupulatnie. Przyznadzą Państwo, prędzej spodziewać by się można, że takie zdanie wypowie polityk, dajmy na to, CDU w obliczu utraty władzy po szesnastu latach na rzecz koalicji SPD, Zielonych i FDP, gdzie, mówiąc językiem poważnych panów z krawatami w studiach telewizyjnych, temperatura sporu politycznego jest jednak, coby nie mówić, niższa niż w Polsce. Bo nie żeby coś, ale czy przypadkiem pilne, skrupulatne rozliczanie z realizacji obietnic nie sugeruje jakoby pisowcy realizacji obietnic nowej władzy oczekiwali? Czy gdyby w duchu poszanowania woli suwerena pisowcy nowej władzy nie kibicowali, żeby dla dobra ogółu społeczeństwa dowiozła i skuteczna była, to nie byłoby raczej mowy o próbach zablokowania za wszelką cenę szkodliwych, wrogich i antypolskich nowej władzy reform? Ale jak to możliwe, mógłby zapytać ktoś zdroworozsądkowy, pisowcy patrzący nowej władzy na ręce nie po to, by je w odpowiednim momencie urąbać? A może to patrzenie na ręce jeszcze po to, by w razie czego podetknąć tym rękom rękawiczki, by im zimno nie było i by mogła nowa władza skutecznie realizować swoje obietnice? Obietnice, dodajmy, które stoją w sprzeczności ze wszystkim pisowskim? To się nie dodaje, ktoś zdroworozsądkowy mógłby skomentować. Z jednej strony niemiecka partia o polskobrzmiącej dla niepoznaki nazwie Platforma Obywatelska, która prowadzi w Polsce wojnę jednostronną, a z drugiej tej niemieckiej partii kłód pod nogi nie rzucamy, tylko mobilizujemy do robienia tego co obiecała? Czy to już nie agentura z pana strony, panie Jarosławie?
Hipoteza jest jeszcze jedna: może po prostu wystąpił błąd w pisowskim matriksie? Może jednak nie jest prezes zły tylko kiedy nie śpi? Jasne, nie wiadomo co jest gorsze: robić źle i nie zdawać sobie z tego sprawy, czy robić robić źle i zdawać sobie z tego sprawę. Ale może zdaje sobie sprawę Kaczyński, że robił źle i wcale w to co przez osiem lat robił i mówił nie wierzy? Może ma Kaczyński w rzeczywistości poglądy odwrotne, ale wicie Państwo rozumicie, czego się dla władzy nie zrobi i nie powie? A nawet jeśli Kaczyński poglądów odwrotnych, czyli zgodnych z poglądami nowej władzy nie ma, to może ma chociaż elementarne poszanowanie dla demokratycznego wyboru suwerena, skoro nie mówi, że będzie przeszkadzał, tylko że będzie patrzył, czy z obietnic się nowa władza wywiązuje? Jeśli prawda to o Kaczyńskiego do werdyktu wyborczego stosunku i tylko to prawda, to i tak najgorzej z Kaczyńskim nie jest. Nawet jeśli prawda ta wymsknęła się przypadkowo.
Jeszcze jedną możliwość widzę: a może opinia Kaczyńskiego i pisowców o działaniu nowej władzy na szkodę Polski i pilnowanie, by zrealizowała swoje obietnice w sprzeczności wcale stać nie musi? Jeśli w sprzeczności nie stoi, należałoby założyć, że zdaje sobie Kaczyński sprawę, że źle robił. I że wyrzutów sumienia nie ma. A że działał na szkodę Polski i się cieszył już tak. I że wierzy Kaczyński, że na szkodę Polski działać będzie też nowa władza. I że dlatego kibicuje, by zrealizowała obietnice wyborcze, coby tradycja rujnowania Polski nie była pisowska tylko.
A nie, czekajcie Państwo, w tym samym artykule na Onecie wyczytuję jeszcze taką Kaczyńskiego wypowiedź: – Ta propozycja to także nasz sprzeciw wobec różnego rodzaju zarzutów pod adresem Prawa i Sprawiedliwości, które miało rzekomo zrujnować Polskę. Te twierdzenia w sposób oczywisty są nieprawdziwe. I to na wielu odcinkach.
To ja już nie wiem o co tym pisowcom chodzi. Gdyby tylko oni sami wiedzieli.