Polaryzacja, polaryzację, polaryzacji, odmieniają przez wszystkie przypadki analitycy polaryzacją przejęci. Nie ma raczej w tegorocznej kampanii wyborczej dnia, byśmy o polaryzacji nie słyszeli. Że ta polaryzacja jest zła, szkodliwa, że antagonizuje społeczeństwo, że przyczynia się do tworzenia dwóch wrogich sobie plemion, że zbiera swoje żniwa w normalnych relacjach międzyludzkich, bo przez polaryzację sąsiedzi patrzą na siebie spod byka, rodziny przy świątecznym stole razem nie zasiadają etc. No zobaczcie tylko Państwo, jakie są tej polaryzacji nieszczęsnej skutki negatywne, ludzie przez nią przestają ze sobą normalnie rozmawiać, funkcjonować jak wspólnota; przez tę polaryzację nieszczęsną jest coraz gorzej, jesteśmy do członków przeciwnego obozu coraz bardziej wrogo nastawieni, napięcie się zwiększa, siekiera wisi w powietrzu, aż strach się bać, co będzie dalej. Bo ta paskudna, przebrzydła polaryzacja tylko się pogłębia, powie analityk mający na skutki polaryzacji spojrzenie negatywniejsze. Mający na skutki polaryzacji spojrzenie pozytywniejsze analityk powie z kolei, że okej, fakt, wymknęła się polaryzacja spod kontroli, rozrosła do rozmiarów gargantuicznych, przekroczyła Rubikon, po przekroczeniu którego powrotu do stanu sprzed jej rozwoju nie ma, ale przynajmniej nie rośnie. Ale nie zmienia to faktu, że z polaryzacją jest jak z inflacją, proszę państwa: to, że inflacja spada, nie znaczy, że ceny spadają; to, że polaryzacja nie rośnie, nie znaczy, że konflikty społeczne są załagodzone, antagonizmy zniknęły jak ręką odjął, sąsiedzi się do siebie uśmiechają i mówią grzecznie dzień dobry, a rodziny z powrotem zajadają się wspólnie sałatką i karpiem na Boże Narodzenie, kontynuowałby przejęty polaryzacją analityk, ten mniej negatywnie jej destrukcyjny wpływ na społeczeństwo oceniający. Gdybym chciał być złośliwy, spytałbym, czy ta polaryzacja jest teraz z nami w pokoju, ale jako że nie chcę być złośliwy, to tak nie spytam.
Niektórzy analitycy polaryzację widzą jednak wszędzie albo w najlepszym razie niemal wszędzie, tak więc może i warto czasami być złośliwym i pytać, czy ta polaryzacja jest teraz z nami w pokoju. Platforma zbliża się w sondażach do pisowców? Efekt polaryzacji! W kilku ostatnich wyborach mniejsze partie straciły poparcie, i w najbliższych zapewne też stracą na rzecz PO i PiS-u, na które wyborcy przerzucą w ostatnim momencie mimo wcześniejszych deklaracji swoje głosy? Polaryzacja at its peak. Demokratyczni politycy nie gryzą się w język i coraz dosadniej wypowiadają się o rządach pisowskich? Polaryzacja krzyczy. Nawet już w kwestii stosunku do Ukrainy nie ma na polskiej scenie politycznej ponadpartyjnego porozumienia i wspólnego stanowiska utrzymywanego w duchu odpowiedzialności za bezpieczeństwo państwa? Jedno słowo: po-la-ry-za-cja! Itepe itede.
By nie pozostawiać Państwa bez przykładu doszukiwania się polaryzacji przez niektórych publicystów wszędzie, oto przykład najpierwszy z brzegu, bo z dnia, w którym piszę ten felieton. W dniu tym, szóstego października, do biura senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego wtargnął mężczyzna i zaczął grozić dyrektorce biura nożem. Co Jacek Nizinkiewicz na Twitterze skomentował tak: „A niektórzy komentatorzy tonują, że nie ma polaryzacji”. Pamiętajcie, drodzy Państwo, gdy wobec polityka, a tak się jakoś przypadkiem największym z możliwych składa, że zawsze są to politycy partii demokratycznych, stosowana jest przemoc lub groźba przemocy, mamy do czynienia z przejawem polaryzacji. Każde dziecko wie bowiem, że gdy jedna osoba atakuje drugą, to nie jest to atak, a konflikt i bójka. Popchnięty lub uderzony przez Stasia Jasio wie bowiem, że nauczycielki nie interesuje to, kto zaczął. Liczy się skutek. Stasio mógł cię, drogi Jasiu, zaatakować, ale obaj wzięliście udział w bójce. I tak i Stasiowi, i Jasiowi należy się po naganie do dzienniczka.
No dobrze, ale czy oznacza to, że neguje pan istnienie polaryzacji, umiem sobie wyobrazić, że ktoś z Państwa mógłby spytać. Przecież to fakt, że przez odmienne poglądy polityczne rodziny nie spotykają się na święta, sąsiedzi unikają się jak ognia, a dawni przyjaciele są już właśnie przyjaciółmi dawnymi i do siebie latami nie dzwonią. Na tak postawione pytanie odpowiedziałbym, że nawet najlepsza, najbardziej profesjonalna i oddająca głębię nieopisanej jak dotąd rzeczywistości społeczno-politycznej analiza nie może abstrahować od moralności. Choćby spostrzeżenie dotyczące polaryzacji polskiego społeczeństwa wyczerpywało wszelkie potrzeby dalszego badania i opisywania świata społecznego, bo oddało to spostrzeżenie hołd prawdzie tak bardzo, że nie ma co się już silić na dalsze diagnozy, święty Graal nauk humanistycznych odkryty i ziobro potrzeb, nie powinno to spostrzeżenie padać kosztem zrównywania dwóch stron, które, zgodnie z logiką tez o polaryzacji, są w równym stopniu tej polaryzacji winne i między którymi w związku z czym jest symetria, odpowiedziałbym także.
Okej, ale można myć ręce i nogi jednocześnie, umiem sobie wyobrazić, że ktoś mógłby mi jeszcze zarzucić. Dostrzegać, że polski system polityczny zamienia się w system dwupartyjny na wzór amerykański, w którym naprzeciw siebie są demokraci i pisowcy, czyli myć ręce, i dopowiadać, że fakt dostrzeżenia tego zjawiska nie jest jego pochwałą, a jedynie opisem, po czym można dodać, że jest to skutek antydemokratycznych działań Kaczyńskiego i pisowców, przeciwko którym wszystkie partie demokratyczne musiały się trwale zjednoczyć, czyli myć nogi. Można także mówić, że jest w Polsce polaryzacja, czyli myć ręce, i mówić, że to Kaczyński i pisowcy swoimi antydemokratycznymi działaniami do polaryzacji doprowadzili, czyli myć nogi. Z jakiegoś powodu jednak w Polsce myje się tylko ręce, mówi się o polaryzacji bez wskazywania, kto za nią odpowiada czyli. Może dlatego, że już Jasiu wie ze szkoły, że to dziecinne i infantylne mówić, że to Stasiu zaczął. Jak na kraj katolicki przystało, wszyscy jesteśmy zatem winni. I Jasiu, i Stasiu, i demokraci, i pisowcy. Jak przystało też na kraj, w którym retoryka symetrystyczna to wzorzec z Sevres.
PS Gdyby tylko jedynym zarzutem wobec diagnozy o polaryzacji było abstrahowanie od moralności, to jeszcze pół biedy. Z jednej strony grożenie nożem w biurze senatora Kwiatkowskiego, pobicie Borysa Budki, pakowanie Kingi Gajewskiej do radiowozu przez policjantów mimo jej immunitetu poselskiego, fałszywy alarm bombowy w biurze poselskim Hanny Gill-Piątek i ani jeden przypadek fizycznej przemocy wobec pisowców ze strony drugiej. Chyba to spostrzeżenie o polaryzacji nie tylko świętym Graalem refleksji społecznej nie jest, ale też nawet najbardziej trafnym określeniem. Bardziej adekwatnym od polaryzacji byłoby może, hmm, no nie wiem, radykalizacja jednej ze stron po prostu? Czy za mało symetrystyczne?