Symetryzm liberalny, czyli kto nie z nami, ten Grzegorz Braun

W ostatni łikend byłem na Igrzyskach Wolności w Łodzi. Zakładam, że część z Państwa o Igrzyskach Wolności mogła nie słyszeć. Czym Igrzyska Wolności zatem są? Ot, taka tam impreza pokładających niezachwianą wiarę w wolny rynek starych libków, dziadersowych pierników, które najbardziej lubią słuchać o wolności gospodarczej i własności prywatnej jako najważniejszych wolności przejawach, bijąc pokłony przed jego magnificencją świętym liberalizmu i patronem jedynej słusznej prywatyzacji Leszkiem Balcerowiczem, po wykładach którego te snobistyczne pierdziele zajadają się makrelami, ośmiorniczkami, kawiorami czy co tam te błękitnokrwiste żołądki przyjmować lubią, nucąc „Mury” Kaczmarskiego, „Jebać pis!” Astara, „JBĆ PIS” Cypisa, a na koniec „Odę do radości”, coby się proeuropejsko odchamić, co złośliwsi antyfani liberalizmu i liberałów by Państwu wyjaśnili.

Co gorliwsi fani liberalizmu zacytowaliby Państwu opis iwentu ze strony jego organizatora, Fundacji Liberté!, który idzie tak: „Igrzyska Wolności to interdyscyplinarne forum kulturalne i intelektualne, którego zasadniczym celem jest kreowanie twórczej przestrzeni spotkania ludzi kultury, biznesu i życia publicznego z różnych branż”. Poza tym, kontynuowaliby fani liberalizmu, Igrzyska Wolności to niepowtarzalna okazja, by posłuchać na żywo nie tylko znanych i cenionych nad Wisłą przedstawicieli mediów i kultury, ale także światowej sławy intelektualistów. Owszem, wśród panelistów są też politycy, ale stanowią zdecydowaną mniejszość uczestników, musieliby co bardziej zdystansowanych do polityków fani liberalizmu zapewnić, tak by i oni na Igrzyska w przyszłości zawitali. Nie ma polityków dużo, to i nie ma powodów do obaw, że zaraz znajdą się Państwo w pozycji widzów ulubionego w ostatnich tygodniach polityków sportu, przerywania konferencji prasowych oponentów czyli. Bo na Igrzyskach nie ma konferencji prasowych tylko wysokiej jakości debaty nastawione na uwydatnianie różnorodności idei i sposobów myślenia. Tu nikt nikomu nie przerywa, nikt nikomu głosu nie odbiera, nikt nikomu wystąpień nie zakłóca, każdy każdego szanuje, nawet jeśli się z kimś nie zgadza fundamentalnie. Jesteśmy otwarci na niezgodne z naszym światopoglądem przekonania i punkty widzenia; na tym właśnie polega liberalizm, zapewne w taki mniej więcej sposób zachęcaliby Państwa do Igrzysk Wolności fani liberalizmu i Igrzysk stali bywalcy.

Gdyby w taki mniej więcej sposób fani liberalizmu i bywalcy Igrzysk Wolności zachęcali Państwa do przyszłorocznego w nich uczestnictwa po zeszłotygodniowej, jubileuszowej dziesiątej edycji, oznaczałoby to, że nie byli na wykładzie Balcerowicza. Mnie na Balcerowiczu co prawda też nie było, ale później wyczytałem, co się zdarzyło. Już czeka Balcerowicz w blokach startowych, wtem na scenę wpadają aktywiści klimatyczni z Inicjatywy Wschód z banerem „I PiS, i Balcerowicz muszą odejść”. „Bal-ce-rowicz mu-si odejść!”, skandują aktywiści raz po raz, nie dając Balcerowiczowi dojść do głosu. „Bal-ce-rowicz mu-si wrócić!”, w odpowiedzi pada z sali. I tak przez kilka minut jedni drugich przekrzykują. Wniosek z tego wydarzenia jest prosty: mogą Państwo opuścić strony informacyjne donoszące o kolejnych przerwanych politykom przez polityków konferencjach prasowych, ale przerywanie wystąpień publicznych nigdy Państwa nie opuści. Przywołując klasyka, w debacie publicznej obecnie taki mamy klimat.

Aktywiści pokrzyczeli, pokrzyczeli i ze sceny zeszli. Że zostali obwołani młodymi komuchami czy lewacką młodzieżą (Alicja Defratyka, Twitter), do tego otumanioną (Marek Tatała, też Twitter), dziwić chyba nie powinno. Wybaczą Państwo, że zabrzmię jak złośliwy antyfan liberalizmu, którym nie jestem, ale o którym fani Balcerowicza tak mogą pomyśleć: dziwić nie powinno zwłaszcza dlatego, że każdy, kto protestuje przeciw balcerowiczowskiej nieomylności, jest po prostu otumanionym komuchem i nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym. Że fani Balcerowicza namaszczyli protestującą nawet jeśli nie elegancko, to przynajmniej pokojowo młodzież mianem otumanionych lewaków i komuchów, to jeszcze pół biedy. Bieda w trzech czwartych, że młodzi aktywiści zostali postawieni w jednym szeregu z Grzegorzem Braunem. Bieda już całkowita, że w jednym szeregu z Grzegorzem Braunem młodzi aktywiści zostali postawieni przez organizatora imprezy.

Jako uczestnik Igrzysk dostałem następnego dnia mejla z oświadczeniem organizatorów. Zatytułowanego „Na straży wolności słowa. Grupa Wschód jak Grzegorz Braun”. A w treści między innymi: „Głęboko sprzeciwiamy się przypisywaniu sobie przez jakąkolwiek grupę czy organizację prawa do decydowania o tym, kto ma prawo do głoszenia swoich poglądów, a kto nie. Kolejnym krokiem, który znamy z przeszłości jest palenie książek i cenzura. Zachowanie aktywistów Grupy Wschód niczym nie różni się od blokowania wykładu prof. Jana Grabowskiego o antysemityzmie przez Grzegorz Brauna z partii Konfederacja”.

Organizatorzy uznali najwidoczniej, że trzeba młodym odpłacić pięknym za nadobne. Oni naszego Leszka banerem potraktowali, zestawiając go z pisowcami, to my ich konfiarzami potraktujemy, a co tam, co się będziemy z gówniarzerią szczypać. Taki liberalny kodeks Hammurabiego. Symetria względem konfiarzy za symetrię względem pisowców. Ha, i zobaczcie Państwo jacyśmy sprytni. I cóż z tego, że wynoszącego choinki z instytucji państwowych, bo bombki w ukraińskich barwach i rozwalającego mikrofony Brauna jako ten sam kaliber zagrożenia i nieakceptowalnego zachowania w przestrzeni publicznej co grupę krzyczących młodych ludzi traktować nie sposób. Sposób, bo, jak dowiadujemy się z oświadczenia organizatorów, zachowanie aktywistów niczym nie różni się od blokowania wykładu prof. Jana Grabowskiego o antysemityzmie przez Grzegorza Brauna. Bo to zupełnie nie jest tak, że z jednej strony mamy do czynienia z może niemądrym, ale niewinnym happeningiem młodych ludzi, a z drugiej z groźnym faszystowskim świrem, któremu nie wiadomo, co i kiedy odbije i czy nie bać się o życie w jego pobliżu. To zupełnie nie tak.

Dużo mówi się w ostatnich latach o symetryzmie. Wiesław Władyka i Mariusz Janicki, wiodący w tym temacie publicyści, napisali nawet ostatnio o symetrystach książkę. Za symetrystów często uważa się ludzi, którzy mają tendencję do wcale nie zachowywania równości w krytyce pisowców i demokratów, a do krytyki demokratów w mierze dużo większej niż pisowców. Często jest nie „ach, ta zła Platforma i ten zły PiS”, a „ach, ta zła Platforma”. Trzeba oddać aktywistom z Inicjatywy Wschód sprawiedliwość, że wykazali się symetryzmem bardziej niż niejeden publicysta łagodnie określany mianem symetrysty, bo krytykujący demokratów bardziej niż pisowców. Baner „i PiS, i Balcerowicz muszą odejść” nie pozostawia bowiem pola do symetryzmu Grupy Wschód podważania, w przeciwieństwie do symetrystów pierwszej klasy mówiących Platforma, Platforma, Platforma, Balcerowicz, Platforma, no dobra, PiS też, ale Balcerowicz, Balcerowicz, Platforma, Balcerowicz.

Nie ma lewicy i prawicy, jest lewo-prawica, tłitował przed rokiem Leszek Balcerowicz. Współczesna lewica jest większym zagrożeniem niż populiści, mówił Jarosławowi Kuiszowi w Kulturze Liberalnej przed dwoma laty Bartłomiej Sienkiewicz. Młodzi lewicowi aktywiści jak Grzegorz Braun, piszą w oświadczeniu organizatorzy Igrzysk Wolności. Tak nieśmiało zapytam: czy można już mówić o rozwijającym się symetryzmie liberalnym czy jeszcze to nie pora i nie czas?

PS Grupa Wschód i tak Balcerowicza źle nie potraktowała. Czyż oznaką dobrego potraktowania emerytowanego od końcówki poprzedniego stulecia polityka nie jest przypisanie mu znaczenia takiego, jakby ostatnie dwadzieścia trzy lata były jego politycznej emerytury przeciwieństwem?

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *