Że wielu politykom przyświeca motto „byle coś powiedzieć żeby nic nie powiedzieć”, zgodzi się chętnie niejeden do polityki zrażony. Niejeden do polityków zrażony, ale niezrażony do polityki, a nawet niejeden niezrażony ani do polityki, ani do polityków, w znęcaniu się nad politykowatym mówieniem-byle-nic-nie-mówieniem zrażonemu by sekundował, namawiając zrażonego do znęcania się z większą stanowczością i śmiałością. Wielu politykom przyświeca motto „byle coś powiedzieć żeby nic nie powiedzieć” – pff, a żeby tylko tak to określać, panie, toż to sposób działania wielu polityków jest; mało tego, dla wielu polityków to motto to po prostu ich największe życiowe osiągnięcie, a kluczenie to ich drugie imię, wyobrażam sobie, że ktoś politycznie niezrażony mógłby kogoś politycznie zrażonego do znęcania się nad kluczącymi politykami w ten mniej więcej sposób zachęcać.
Bez bicia się Państwu przyznam, że w roli takiego zachęcacza mógłbym widzieć siebie. Do polityki zrażony nie jestem, do kluczących polityków mówiących coś, żeby mówić nic zrażony, owszem, jestem. Tym bardziej że kluczącym politykom często daję się nabierać. Nabieranie to nie polega jednak na tym, że gdy kluczą, to ich kluczenia nie dostrzegam i że w ich słowach na siłę staram się jakieś ukryte znaczenie odnaleźć. Z tym nabieraniem jest jak z wielokrotnie oglądanym filmem. Pewnie mają Państwo przynajmniej jeden lub dwa takie filmy, więc mogą Państwo znać to uczucie, gdy mimo że wiedzą Państwo, co się zaraz wydarzy, liczą Państwo, że wydarzy się co innego. Jako fan Gwiezdnych Wojen mam tak z Zemstą Sithów. Za każdym razem mam nadzieję, że Anakin Skywalker nie przejdzie na ciemną stronę, stając się Darthem Vaderem (przepraszam jeśli zaspoilerowałem komuś właśnie Zemstę Sithów; tym niemniej, gdyby ktokolwiek z Państwa miał do mnie o to pretensje, nieśmiało chciałbym zauważyć, że jeśli byłaby Zemsta Sithów człowiekiem, w tym roku osiągnęłaby w Europie pełnoletniość).
Tak właśnie z tym nabieraniem przez kluczących polityków jest. Pada ze strony dziennikarza Iksińskiego pytanie stwarzające okoliczności do kluczenia idealne, bo pytanie zbyt pytające. Choć rozum podpowiada, że prawdopodobieństwo niekluczenia wysokie nie jest, skoro odpowiadając na to samo pytanie zadawane przez różnych dziennikarzy Igrekowski kluczy zawsze, serce bierze górę, bo póki nie wypowie Igrekowski pierwszego zdania, ja wciąż liczę na to, że może tym razem kluczyć nie będzie. A że zamiast tego odpowie prosto z mostu. Ale, guess what, okazuje się, że Igrekowski prosto z mostu nie odpowiada, a zamiast tego kluczy jak zawsze.
Choć chciałbym oczywiście żyć w świecie polityki idealnej, w którym politycy nie kluczą, złudzeń nie mam. Żyjemy w świecie polityki pisowskiej. Jak się Państwo zapewne domyślają, moje nadzieje na niekluczenie dotyczą w związku z tym polityków demokratycznych. Polityków niedemokratycznych, pisowców czyli, nie dotyczą natomiast nawet nadzieje na niekłamanie. Powiedzieć bowiem, że ma się nadzieje ujrzeć niekłamiącego i niekluczącego pisowca, to jak powiedzieć, że ma się nadzieje ujrzeć, dajmy na to, grubego medalistę olimpijskiego w skoku o tyczce albo niezabijającego żołnierza na froncie, niosącego w dodatku pomoc zarówno swoim, jak i wrogowi. Prędzej uwierzę też, że przy którymś odpaleniu Zemsty Sithów Anakin nie zdradzi Jedi niż że ujrzę uczciwego, mówiącego prawdę pisowca.
Słuchając jednak Michała Kołodziejczaka na przykład, a więc polityka demokratycznego, zaczynam powoli wierzyć bardziej w przemianę Anakina niż w Kołodziejczaka niekluczenie. Ile bowiem wywiadów z Kołodziejczakiem Państwo nie posłuchają, tyle razy usłyszą Państwo Kołodziejczaka kluczenie. Jak zagłosuje pan w Sejmie nad ustawą liberalizującą prawo antyaborcyjne, słyszy od dziennikarzy Kołodziejczak pytanie mniej więcej takie w wywiadzie niemal każdym. Jak zagłosuje pan w sprawie wprowadzenia związków partnerskich, słyszy Kołodziejczak pytanie takie nie rzadziej. Ostatnio o obie te kwestie zapytała Kołodziejczaka Monika Olejnik w TVN24. „Ja chcę znać treść ustawy”, odpowiedział Kołodziejczak.
Treść ustawy jest taka: aborcja na żądanie do 12. tygodnia ciąży, mogła Monika Olejnik Kołodziejczaka docisnąć. Mogła, ale nie musiała, bo Kołodziejczak odpowiedziałby najpewniej, że projekt ustawy musiałby wpierw pilnie przestudiować, od pierwszej do ostatniej linijki, z uwzględnieniem drobnych druczków i najmniej ważnych szczegółów, by się nie okazało, że pomija jednak coś, co kształt ustawy zmienia diametralnie. Przecież to jasne jak słońce, że nie można się wypowiadać o czymś, czego się nie czytało, pani redaktor. Tak jak książki nie ocenia się po okładce, tak tym bardziej w sprawach tak poważnych jak ustawodawstwo w 38-milionowym kraju nie powinno się głosować przed przeczytaniem ustawy, pani redaktor. Nie liczą się intencje i ogólny sens ustawy, który zawrzeć można w jednym zdaniu, pani redaktor. To znaczy inaczej, pani redaktor, liczą się, jak najbardziej, ale nie tak, jak szczegóły i konkretna, pełna treść, z uwzględnieniem wszystkich za i przeciw, wszystkich przecinków, niuansów. Dzisiaj pani redaktor w Polsce jest tak, że politycy wypowiadają się o treściach ustaw zanim je sporządzą, zanim je przeczytają. A ja, pani redaktor, oferuję wyborcom nową wersję polityki, w której najpierw jest ustawa, później czytanie, i na samym końcu głosowanie. I wtedy możemy o tym rozmawiać. Ale to dopiero jak już ustawa powstanie. Ale nie ma sensu pisać dzisiaj takiej ustawy, pani redaktor, bo nie wiadomo, czy będzie większość, która taką ustawę przegłosuje, a po co robić coś, co do czego nie mamy pewności, że się wydarzy i będzie pracą na marne. Nie możemy dziś marnować energii na sprawy, których nie jesteśmy pewni, pani redaktor. Dlatego napiszemy ustawę, kiedy będziemy mieli większość w parlamencie i będzie pewność, że ją przegłosujemy. A jako że nie ma dziś ustawy, bo być nie może, bo nie wiemy czy będziemy mieli jako opozycja demokratyczna większość, to nie ma też tematu. To znaczy to nie jest tak, że nie ma tematu, pani redaktor, prawa kobiet są bardzo ważne, ale trzeba do nich podchodzić też poważnie, i nie można ot, tak rzucać słów na wiatr. Temat jest, ale nie ma co o nim gadać bez ustawy. To trzeba usiąść na spokojnie, mówią memy z nosaczem, ale wyobrażam sobie, że równie dobrze mógłby mówić Kołodziejczak.