Anarchia praw człowieka

Że prawicowcom z prawami człowieka nie do końca jest po drodze wiemy. Że państwo polskie dzięki prawicowcom jest systemowo przeciwko prawom człowieka, też. Że uwielbiają prawicowcy zawody w prześciganiu się, kto efektowniej i bardziej pomysłowo prawa człowieka podepcze i zakwestionuje, widzimy. Dowiadujemy się co chwilę w dodatku, że prawa człowieka są tak zwane, że są prawa człowieka lewackimi wymysłami, że są prawa człowieka groźną ideologią przywleczoną z obszaru cywilizacji śmierci itepe itede. Są jednak spory w doktrynie prawicowej, bo niektórzy prawicowcy nazwą prawa człowieka fanaberią albo modą dajmy na to, a inni zakwestionują istnienie praw człowieka w ogóle. Dzięki byłemu pisowskiemu posłowi Stanisławowi Pięcie wiemy na przykład, że prawa człowieka po prostu nie istnieją.

Żeby oddać prawicowcom sprawiedliwość, po naszej demokratycznej stronie spór w doktrynie prawnoczłowieczej też jest. Od razu rozwieję jednak Państwa wątpliwości – nie ma się co silić na symetryzm. Prawa człowieka to groźny lewacki wymysł przywleczony z obszaru cywilizacji śmierci, rozumują jedni prawicowcy; prawa człowieka nie istnieją, rozumują prawicowcy inni. Prawa człowieka istnieją, są warunkiem koniecznym demokracji, są uniwersalne, niezbywalne, nienaruszalne etc., uważają wszyscy demokraci. Ale zaraz, skoro pisze pan, że uważają wszyscy demokraci, to gdzie ten spór w doktrynie, umiem sobie wyobrazić, że mogą wyrazić Państwo zdziwienie. Spór wśród demokratów rozbija się o proponowane przez Szymona Hołownię i Władysława Kosiniaka-Kamysza referendum w sprawie aborcji. Prawa człowieka nie mogą być poddawane głosowaniu w referendum, odpowiada z kolei na pomysł Hołowni i Kosiniaka lewica.

Jeśli spór o prawa człowieka wśród demokratów już wydawał się Państwu bardziej zniuansowany niż spór wśród prawicowców, którzy sprzeczają się jedynie o to, czy prawa człowieka istnieją, a nawet jeśli, to nie ma co sobie nimi głowy zawracać, bo to wymysł zgniłego, tfu, Zachodu, wtem Hołownia i Kosiniak wykładają nam praw człowieka rozumienie własne, oryginalne. Na Campusie Polska Przyszłości Hołownię i Kosiniaka jeden z uczestników Campusu spytał tak: „Czy nie będzie trzeba przeprowadzać referendum w sprawie zalegalizowania małżeństw jednopłciowych? Ponieważ, jak pan powiedział, wolności trzeba bronić niezależnie od opcji politycznej. W takim razie czy te osoby będą w końcu wolne w państwie, w przypadku gdy wejdziecie do Sejmu i czy będą mogły legalnie zawrzeć małżeństwo?”.

W odpowiedzi na pytanie o małżeństwa jednopłciowe rzucone musiały zostać zwyczajowe zaklęcia: że każdy członek klubu parlamentarnego będzie mógł głosować z własnym sumieniem, że w sprawach światopoglądowych nie ma dyscypliny partyjnej, że trzeba dać się wypowiedzieć w sprawie tak ważnej jak ta społeczeństwu, by był silny mandat nie do podważenia przez polityków etc. Po hołowniano-kosiniakowym rytuale sumieniowo-referendalnym obaj panowie przeszli do istoty rozumienia konceptu praw człowieka. Pierwszy przemówił Hołownia, zwracając się do zadającego pytanie: „I ostatnia rzecz. Bo to porządkuje dyskusję. W momencie, w którym bierzesz twoje wartości, które są ci bliskie i bardzo je szanuję, i umieszczasz w nienaruszalnym depozycie praw człowieka, a ja robię dokładnie to samo ze swoimi, to dyskusja staje się niemożliwa. I niemożliwa staje się demokracja de facto. Bo stoją naprzeciwko siebie dwa zbiory nienaruszalnych, świętych praw człowieka, różnych od siebie. I w tym momencie my musimy dalej ustalić prawo jakie będzie w Polsce obowiązywało”. Kosiniak: „To musi być zbiór wspólny, bo inaczej jeżeli to przestanie być zbiór wspólny, prawa człowieka przestaną być zbiorem wspólnym, to nikt ich nie będzie przestrzegał, bo każdy będzie uznawał swój zbiór za jedyny właściwy”. „Albo trzeba szukać jakiegoś operacyjnego konsensusu, który w jakiś sposób będzie, no, słuchajcie…” – znów Hołownia, któremu niecierpliwy Kosiniak dokończyć zdania nie dał, sam dopowiadając: „Ale demokracja rozwiązała to w dość prosty sposób, akurat może nie idealny, ale jedyny, który jest dzisiaj możliwy”.

Z tymi dwoma nienaruszalnymi zbiorami praw człowieka to ciekawe, co powiedział Hołownia. Bo przecież to zupełnie nie jest tak, że dla każdego demokraty oczywiste są te prawa człowieka, które w pierwszej kolejności przez wymogi cywilizacyjne powinny zostać konkretnym grupom społecznym nadane. To zupełnie nie jest tak, że gdy mówi się dziś o prawach człowieka, które obowiązują na Zachodzie, a w Polsce jeszcze nie, to wszyscy wiedzą, że w pierwszej kolejności chodzi o prawo kobiet do aborcji i prawo gejów i lesbijek do równości małżeńskiej. To absolutnie jest tak, że dyskusja na temat sensowności przyznawania tych praw człowieka tym konkretnym ludziom jest czymś normalnym, na miejscu, obligatoryjnym wręcz, bo kto to widział, żeby bez mojej zgody czy zgody pana Hołowni inny obywatel miał wreszcie zagwarantowane te same prawa, co ja czy pan Hołownia. To absolutnie jest tak, że jeśli dzisiaj pozwolimy byle wielkomiejskiemu młodzieniaszkowi, by nie powiedzieć bananowi bądź lemingowi z sojowym late ex cathedra wygłaszać, co jest prawem człowieka i co świadczy o prawdziwej wolności jednostki, to jutro przyjdzie i roszczeniowo poszerzy pulę praw człowieka o drzemki na hamaku w parku, za które będzie dostawał pieniądze, bo jutro sobie wymyśli, że opłacanie przez społeczeństwo z podatków jego drzemek na hamaku w parku jest niezbywalnym prawem człowieka. A pojutrze przyjdzie i ex cathedra wygłosi, że najnowszym prawem człowieka są nielimitowane przejażdżki beemką Hołowni. Na koszt Hołowni oczywiście. I z racji wygłaszania tych praw człowieka ex cathedra dyskusja będzie niemożliwa, bo staną naprzeciwko siebie dwa zbiory nienaruszalnych, świętych praw człowieka, różnych od siebie – jedno wcześniej obowiązujące, że prawem człowieka jest prawo do własności, z którego Hołownia chętnie korzystał, mając beemkę na wyłączność, i drugie świeżo obowiązujące, że może leming nieodpłatnie z auta Hołowni korzystać kiedy tylko najdzie go na to ochota. I niemożliwa stanie się demokracja de facto. Nadejdzie epoka anarchii praw człowieka.

PS Czasem zazdroszczę prawicowcom nieskomplikowanego oglądu świata.

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *