Stołek antystołkowców, czyli o cyklu życia startapowych partii antysystemowych

Cechą konstytutywną polskiej polityki jest mówienie jednego i robienie drugiego. Ci, którzy mówią, że kierują się wartościami, z wartościami mają na ogół niewiele wspólnego; ci, którzy mówią, że są wolnościowcami, na ogół są zamordystami etc. Ci, którzy po wejściu niedawno do polityki przedstawiają się jako nowi i lepsi politycy młodej generacji, działając deklaratywnie w kontrze do starych partii i starych polityków, stają się na ogół w pewnym momencie sojusznikami, a często nawet koalicjantami tych, z którymi walczyli i przez których na wejście do polityki, jak twierdzili na wstępie, się zdecydowali. Nie trzeba daleko szukać – wystarczy podać przykład Hołowni i PSL-u, czyli partii w Polsce najmłodszej i partii najstarszej. Hołownia wszedł do polityki, żeby odmienić oblicze tej ziemi, walcząc ze starym establiszmentem, układami i układzikami, a został koalicjantem partii, która jest egzemplifikacją establiszmentu, układów i układzików. Na obronę tej tezy wystarczy zacytować byłego premiera Waldemara Pawlaka, który pytany o to, kto wygra wybory, odpowiedział, że przyszły koalicjant ludowców. 

Startapowe partie polityczne kończą w Polsce marnie. Ruch Palikota, Kukiz, Nowoczesna Petru, Wiosna Biedronia. Wchodzą do polityki zapewniając, że oni to inni będą, bliżej ludzi będą, lepsi, uczciwsi, sumienniejsi, merytoryczniejsi. Horyzont będziemy mieli tak daleko przed sobą, że dalej się go mieć nie będzie dało, będziemy jak marynarze na otwartym morzu niemogący dostrzec lądu. Będziemy tak krystalicznie czyści, wolni od karierowiczów i szemranych postaci wątpliwych moralnie, że będzie można u nas w siedzibie z podłogi jeść, tak krystalicznie czyści będziemy. Zgniłe jabłka będą natychmiastowo zaciągane na szafot; metaforyczny szafot oczywiście, bo poza wszystkim brzydzimy się przemocą, nie tylko fizyczną, ale i werbalną. Odcinamy się od złych polityków starego pokolenia, których najważniejszą funkcją jest obrażanie, plucie, gnojenie, glanowanie, hejtowanie itepe itede. 

Obecność startapowych partii politycznych, bez zaplecza, struktur i z aktywistami z łapanki strojącymi się w piórka nowych, lepszych polityków jest inną polskiej polityki cechą konstytutywną. Można odnieść wrażenie, że obowiązuje w polskiej polityce niepisana zasada, że w jednym czasie może być tylko jedna antysystemowa partia zrzeszająca wkurzonych na system ludzi będących do tej pory spoza tej polityki; w jednym czasie jedna antysystemowa partia też być musi. Nie może być tak, by stołek partii występującej przeciw establiszmentowi, układowi i układzikom był wolny. Jedna partia stołek zwalnia, inna musi być gotowa, by na tym stołku się rozsiąść. Samoobrona weszła w sojusz z establiszmentowym PiS-em, jej miejsce zajął Ruch Palikota. Ruch Palikota wszedł w sojusz z establiszmentowym SLD, jego miejsce zajęła Nowoczesna. Nowoczesna weszła w sojusz z Platformą, jej miejsce zajął Kukiz. Kukiz wszedł w sojusz z PiS-em, a potem PSL-em, a potem jeszcze raz z PiS-em, jego miejsce zajęła Wiosna. Wiosna weszła w sojusz z SLD, jej miejsce zajął Hołownia. Hołownia wszedł… 

W międzyczasie w polskiej polityce pojawiła się Agrounia i jej lider Michał Kołodziejczak. Hołownia i Kołodziejczak nie mogli się zdecydować, który z nich powinien trzymać się startapowego stołka, a który jako pierwszy ma czmychnąć do jakiejś mejnstrimowej partii z układu i układzików. Kołodziejczak zawarł koalicję z establiszmentowym Porozumieniem Jarosława Gowina. W związku z tym Hołownia wziął chwilowo na wstrzymanie, okupując pozycję antysystemowca. Kołodziejczak porozumienie z Porozumieniem zerwał, pozostawiając partyjkę niegdyś zespoloną z PiS-em na pastwę losu; w międzyczasie Hołownia wszedł w koalicję z PSL-em, dzięki czemu mogła Agrounia zająć stołek wygrzewany przez Hołownię od dobrych kilkunastu miesięcy. Przypadek? Nie sądzę. Wszystko się perfekcyjnie, nomen omen, układa. 

Polski pejzaż polityczny maluje się tak: duopol PO-PiS, zawsze obecny w języku, którym posługują się antysystemowe startapy polityczne, kilka mniejszych establiszmentowych partii jak SLD i PSL i jeden startap polityczny. Skoro obecność w polskiej tradycji politycznej jednej zawsze antysystemowej partii wojującej ze wszystkimi zasiedziałymi partiami jest widoczna gołym okiem, to czy nie należałoby uznać, że antysystemowe partie współtworzą system wraz z tymi partiami, przeciw którym się opowiadają dlatego, że to one niby ten system tworzą? Czy skoro przy stole zawsze jest jedno wolne miejsce dla gościa z zewnątrz, który może wejść do salonu i to miejsce na luzaku i bez żadnych specjalnych wymogów zająć, i skoro zawsze to miejsce jest zajmowane od razu, gdy tylko się zwolni, i przez chwilę nawet nie pozostaje wolne, to czy aby na pewno można powiedzieć, że antysystemowe partie są antysystemowe, spoza systemu i przeciw systemowi, skoro najwidoczniej rolą jednego w systemie jest mówić, że jest spoza systemu i przeciw systemowi? Zwłaszcza że cykl życia antysystemowych partii antyduopolowo-antypopisowskich jest jasny i z góry ustalony. Cytując Obi-Wana Kenobiego, moją ulubioną postać z Gwiezdnych wojen, mówiącego do swojego byłego ucznia Anakina Skywalkera, który zdradził Jedi, przeszedł na ciemną stronę Mocy i został Sithem: stałeś się dokładnie tym, co przysięgałeś zniszczyć. W przypadku przejścia Anakina Skywalkera na ciemną stronę mamy do czynienia z samospełniającą się przepowiednią. Cóż, w przypadku przejścia w polskiej polityce z pozycji antysystemowych do pozycji systemowych też można chyba mówić o samospełniającej się przepowiedni i nieuchronnej tragedii, z tym że nie antycznej, greckiej ani żadnej innej, a polskiej. Przynajmniej jakoś się do światowego wkładu w rozwój czegokolwiek ważnego jako Polacy dokładamy. A że w rozwój tragedii, to pasuje akurat. 

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *