Derby Manchesteru ekscytujące jak nigdy, czyli o… doliczonym czasie gry

Muszę Wam powiedzieć, że jestem przekonany, iż derby Manchesteru zostaną rozstrzygnięte w doliczonym czasie gry. Spytacie: dlaczego? „A dlaczego nie!” – jakby to w swoim stylu odpowiedział znany mi polityk. Ale dzisiaj nie o polityce mowa.

Chociaż niewątpliwie przed samym meczem polityki sporo będzie. Ważny mecz, którego stawką jest prym w lidze angielskiej.

Pięknie to się wszystko ułożyło. I Manchester United, odnowiony, zrewitalizowany, i Manchester City, poukładany, odświeżony. Rozgrywki ligowe zaczęły się z przytupem. Dziewięć punktów w trzech kolejkach. Były momenty lepsze, były też gorsze, ale to normalne na początku sezonu, kiedy nie wszyscy zawodnicy są w pełni formy.

Tym bardziej jest to normalne, kiedy spojrzymy na obie ławki trenerskie. Też odnowione, zrewitalizowane, odświeżone. Architekta Manuela Pellegriniego, który nie potrafił zbudować drapacza chmur o solidnych fundamentach, zastąpił taktyk i trenerski geniusz – Pep Guardiola. Hiszpan uznał, że nie ma co czekać, więc zabrał się do roboty. Nie widział jednak sensu burzenia chwiejnej konstrukcji wykonanej przez swojego poprzednika. To zajęłoby zbyt dużo czasu. Wystarczyło zrewitalizować (ładne słowo, jednak za często go używam) kilka fontann, pomników i wieżyczek. Dodać kilka witraży ozdobnych. Wiadomo, na zbudowanie drugiej Sagrady Familii potrzeba czasu, a właśnie w to celuje Pep. W coś pięknego, wolnostojącego, ekstrawaganckiego. Z zegarem przeogromnych rozmiarów, który będzie robić „tik-tak”.

Przywieziony przez Hiszpana prosto z jego bawarskiej chatki zegar, który targa tak po Europie jeszcze od czasów pracy w Barcelonie, został zamontowany przez podwykonawców w trymiga. Już funkcjonuje tak, jak powinien. Każdy jego element chodzi niemal perfekcyjnie. Czasem coś się psuje i trzeba zegar na nowo nastawić, ale cała budowla zaczyna wyglądać tak, jak Pep sobie wymarzył. Nawet ten szybki, miejscami za szybki element nabierającej właściwych kształtów konstrukcji, i równie nieskuteczny jak nieefektowny – Raheem Sterling – powoli dopasowuje się do architektonicznego stylu Pepa.

Obaj architekci, zarówno Guardiola, jak i Mourinho (choć nie są nimi z wykształcenia) dostali na budowę swoich dzieł krocie. No, dobra, w zasadzie to tylko odsetki szejków i bogatych Amerykanów. Mimo że tylko odsetki, to nadal mówimy tu o sumach rzędu, bagatela, ponad stu pięćdziesięciu milionów funtów.

O ile Guardiola poszedł bardziej w ilość, ściągając przyszłościowych graczy jak Stones, Sané i Zinchenko, albo po prostu mniej znanych jak Nolito, o tyle „The Special One” sprowadził za potężne pieniądze króla asyst Bundesligi – Henrikha Mkhitaryana, który jak na razie u niego nie gra. No i crème de la crème, jakim było pobicie rekordu transferowego za Paula Pogbę. I prawdziwy transferowy majstersztyk – gość od zadań specjalnych, czyli najbardziej wyszukanych goli, jakie można sobie tylko wyobrazić – Zlatan Ibrahimović. Za ile? Za okrągłe ZERO!

To będzie wielki pojedynek. To, o czym europejskie media huczały przed rozpoczęciem sezonu, czyli wojny wielkich menedżerów. Na sam początek Guardiola kontra Mourinho – przez wielu kibiców i ekspertów uważani za dwóch najlepszych szkoleniowców świata, a przynajmniej należący do ścisłej, światowej czołówki. Jeszcze niedawno mieliśmy okazję oglądać ich pojedynki w La Liga, kiedy to Barça Pepa i „Królewscy” „Mou” walczyli o panowanie w Hiszpanii. Wówczas były emocje, niesamowite zwroty akcji. I prawdziwe wojny przed meczami i po nich. Przepychanki słowne, polityczne zagrywki, o których zdążyłem wspomnieć.

Jednak to nie koniec wielkich pojedynków. Oprócz tych dwóch najważniejszych, jakimi będą starcia Guardioli i Mourinho, no i oczywiście City i United, będziemy mieli jeszcze wielką rywalizację dwóch snajperów. Aguero kontra Ibra. Dwóch głównych faworytów do korony króla strzelców. Obaj już wystrzelili. Sezon zaczęli w dobrym stylu. Ale dopiero teraz czeka ich prawdziwy sprawdzian. Co innego strzelać Bournemouth, Sunderlandowi, Southampton czy Stoke, a co innego poukładanej drużynie dowodzonej przez genialnego trenera. Teraz czas nadszedł, by snajperowi czyhającemu na samym szczycie najwyższej, najpiękniejszej, najbardziej ozdobionej wieży zakończonej argentyńską kopułą i killerowi osadzonemu w specjalnej kabinie strzeleckiej szwedzkiego wykonania na dachu kilkupiętrowego, nowoczesnego, wypasionego autobusu z siedmioma biegami powiedzieć: „sprawdzam”. Jak i obu ekipom, które my, dziennikarze, ale i bezstronni kibice, uznaliśmy za głównych faworytów do mistrzostwa Anglii.

No właśnie. Napisałem o tym autobusie. Jestem bardzo ciekaw, jak zagra Mourinho. Czy postawi na sprawdzony wariant, który często stosował między innymi w Chelsea i zabarykaduje drogę do bramki przyzwyczajającej się do posiadania futbolówki drużynie „The Citizens”, czy może postawi na ofensywę. Mam nadzieję, że na to drugie, bo przecież nie po to Portugalczyk przychodził na Old Trafford, by kontynuować tę tragiczną grę United z kadencji Louisa van Gaala. Właściciele klubu z czerwonej części Manchesteru oczekują pięknej gry, a nie defensywki, która José kojarzy się ze średniowiecznym futbolem. Oczywiście Mourinho nie ma racji, bo 19-wieczna piłka polegała niemal wyłącznie na atakowaniu. Wypowiedzeniem tych słów po jednym z przegranych meczów Chelsea, którą wówczas prowadził, pokazał, że nie tylko nie był dobrym piłkarzem, ale nie zna również historii futbolu. Ale czy ma to teraz jakiekolwiek znaczenie?

Czekamy zatem z niecierpliwością. To będą prawdziwe piłkarskie Gwiezdne Wojny. Skoro już przy tym jesteśmy, to Mourinho kojarzy się trochę z Imperatorem. Bynajmniej nie chodzi o siwe włosy i zmarszczki, które Sidious ma notabene, wiadomo dlaczego, gorsze. Chodzi o tę politykę, styl prowadzenia drużyny. Iście autokratyczny. Nikt nie może się mu sprzeciwić. Nie boi się, podobnie jak Imperator, odstawić na boczny tor tych, którzy zawiedli go chociaż raz albo przestali mu odpowiadać; vide Bastian Schweinsteiger, czy w poprzednich klubach Iker Casillas oraz Juan Mata. Teraz z tym drugim musiał znaleźć jednak wspólny język, jako że ich ścieżki znowu się przecięły.

To, co Mourinho ma obecnie w rękach, śmiało można porównać do Gwiazdy Śmierci. Mam nadzieję, że Portugalczyk będzie potrafił tę broń wykorzystać lepiej niż Imperator, jego uczeń Vader i Tarkin. Ekipa na czele z Pogbą i Zlatanem ma taką siłę rażenia, że wręcz nie wypada, by tego nie użyć.

Często kibice piszą rozżaleni: „A dlaczego dzisiaj w telewizji leci ten mecz, a nie tamten? Przecież tamten zapowiada się ciekawiej”. Być może się zapowiada, ale nigdy nie mamy takiej pewności. Mam nadzieję, że derby Manchesteru ponownie będą gwoździem programu jeżeli chodzi o Anglię. W końcu obwieściliśmy rychły powrót dominacji Manchesterów w walce o tron. Po trzech latach gry w kratkę „Czerwonych Diabłów” i niestabilnej formy trzęsącego się u podstaw projektu Manuela Pellegriniego wreszcie będziemy mieć emocje. Będzie można usiąść głęboko w fotelu, zapiąć pasy i startować.

Nigdy nie obstawiam wyników, bo dobry w to po prostu nie jestem. Ale zaryzykuję tezę, że mecz zostanie rozstrzygnięty w doliczonym czasie gry. Dlaczego? Jeżeli miałbym powiedzieć, jakie mecze najbardziej zapadły mi w pamięci ze względu na rozstrzygnięcie właśnie w tym dodatkowym czasie, to bez wahania wymieniłbym dwa: finał Ligi Mistrzów 1998/99, kiedy to Manchester United strzelił dwa gole w doliczonym czasie gry i z wyniku 0:1 wyszedł na prowadzenie w rywalizacji z Bayernem. No i drugi: ostatnia kolejka sezonu 2011/12, kiedy Sergio Aguero zdobył gola w doliczonym czasie na Stadium of Light przeciwko Sunderlandowi i zepchnął tym samym na drugą lokatę rywala zza miedzy. I to wszystko wyłącznie dzięki… lepszemu bilansowi bramkowemu.

A kto będzie gwiazdą wieczoru? Kun czy Zlatan? Mogą być obaj. W końcu punkty w Fantasy Premier League maniakom tej gry same się nie zrobią…

Niestety, nikt jeszcze nie wpadł na to, by do tej gry dodać menedżerów…

Mam jedynie nadzieję, że po końcowym gwizdku arbitra będziemy mogli powiedzieć to, co powiedział sir Alex Ferguson po tym pamiętnym finale z Bayernem: „Nie do wiary. Nie do wiary. Piłka nożna. Jasna cholera!”

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *