Schron przeciwczasowy Anny Moskwy

Że książki warto czytać, nie muszę chyba Państwa przekonywać. Że z ich czytania wynika wiele pozytywnego, mam wrażenie, że też nie. Oszczędzę Państwu wymieniania pozytywnych skutków czytania książek, bo są one dosyć oczywiste. O jednym jednak wspomnę. Mówi się, że książki pozwalają zrozumieć drugiego człowieka i jego spojrzenie na świat; pojąć motywacje i sposób rozumowania, przyswoić wartości, którymi się w życiu kieruje; odkryć często odmienny od powszechnie przyjmowanego punkt widzenia. Dostrzec, że ma ten drugi człowiek powody, przynajmniej z jego perspektywy sensowne, płynięcia pod prąd w jakichś sprawach, nawet jeśli sami byśmy pod prąd tak jak on nie popłynęli.

Założenie, że dzięki książkom można ludzi zrozumieć jest założeniem pięknym. Praktyka pokazuje jednak, że nie każdego da się zrozumieć. Niezrozumiali są na przykład pisowcy. Jasne, można oczywiście czytać Powrót do Reims jako uniwersalną książkę o wykluczeniu, które powoduje, że ludzie wykluczeni kierują się w życiu publicznym swoimi resentymentami i rewanżyzmem, ale nie każdy pisowiec pochodzi z klasy ludowej; można wręcz zaryzykować założenie, że mniejszość. Można też rzecz jasna przebierać w książkach o faszyzmie czy populizmie i weryfikować, jak zarysowane w nich ramy teoretyczne przekładają się na polską rzeczywistość polityczną. Można też sięgnąć po jedną z wielu książek dziennikarzy śledczych takich jak Tomasz Piątek czy Grzegorz Rzeczkowski, by poznać kulisy działania PiS-u i to, dlaczego jest on bardziej mafią niż partią. Ale proszę z ręką na sercu stwierdzić przed sobą samym, czy te i wiele innych książek pozwalają zrozumieć pisowców tak naprawdę, w pełni, a nie co najwyżej cząstkowo?

Niezrozumienie pisowca niezrozumieniu pisowca nierówne. O ile nie ulega wątpliwości, że kompleksowo pisowca ogarnąć się nie da, o tyle są takie pisowców niezrozumienia, które przy odpowiedniej ekwilibrystyce da się przemienić w cząstkowe zrozumienia. Do takich nie należy niedawna wypowiedź minister rządu pisowskiego Anny Moskwy. Przynajmniej tak mi się początkowo wydawało. Ale po kolei.

Spytano panią minister w Polsacie jak radzi sobie z drożyzną. – Robimy zakupy poza siecią, w lokalnym sklepie, gdzie te ceny się nie zmieniły, za co jesteśmy wdzięczni lokalnemu dostawcy – odpowiedziała pani minister, w okamgnieniu wywołując burzę. Politycy opozycji, komentatorzy i publicyści z zazdrością zaczęli wypytywać o lokalny sklep, w którym czas się zatrzymał i ceny się nie zmieniły. Nie ma co się dziwić, tylko głupi nie chciałby znać umiejscowienia sklepu będącego ostatnim sprawiedliwym branży spożywczej. Dziwić więc nie powinno też to, że na poszukiwania białego kruka na dyskontowej mapie Polski zaczęły wysyłać swoich reporterów najważniejsze redakcje ogólnopolskich mediów.

Tak po prawdzie nie trzeba było Sherlocka Holmesa ani nawet uzdolnionych dziennikarzy Interii, TVN-u, Polsatu czy Wirtualnej Polski, by z całym przekonaniem stwierdzić, że pani minister, jak się dziś mówi, minęła się z prawdą. Choć nie było to niezbędne, dotarli reporterzy do właściciela sklepu, który potwierdził przypuszczenia, że jedyne, w czym pani minister z prawdą się nie minęła, to fakt, że robi u niego zakupy. Ale nie samo minięcie się pani minister z prawdą jest najciekawsze. Pisowcy bowiem mijają się z prawdą codziennie, kwestią pozostaje jedynie jak często. Gdy już mijankę pani minister z prawdą mamy potwierdzoną, najbardziej ciekawi mnie, co do tej mijanki panią minister popchnęło. Dlaczego? Dlaczego kłamać, gdy kłamstwo jest możliwe do obnażenia od ręki? Musiała mieć pani minister jakiś ukryty cel, pomyślałem sobie i zacząłem głowić się jaki. Próba skupienia mediów na swojej wypowiedzi w celu odwrócenia uwagi od nowej afery czającej się za rogiem? Kto wie, ale nowej wielkiej afery nie ma, a codzienne pomniejsze już nikogo. Chęć wybielenia własnego obozu? Możliwe, ale żeby aż tak? Nieuwaga, rozkojarzenie? No chyba trudno nieuwagą czy rozkojarzeniem tłumaczyć wypowiedź w telewizji przed milionami widzów.

Jak Państwo widzą, szeregowa pisowczyni Anna Moskwa zdawała mi się w swojej pisowskości niezrozumiała. Aż mnie w końcu olśniło gdy natrafiłem na tłita Adriana Zandberga, który jako jedną z hipotez wymienił możliwość, że „doszło do zakrzywienia czasoprzestrzeni”. Eureka! Od razu zwróciłem swój wzrok ku leżącej obok książki, którą właśnie czytam. Nominowany do tegorocznego międzynarodowego Bookera „Schron przeciwczasowy” Georgija Gospodinowa to klucz dla zrozumienia pani minister.

Bohaterem książki Gospodinowa jest Gaustyn, psychiatra geriatryczny, taki Pomysłowy Dobromir, który opracował koncepcję klinik przeszłości, za pomocą których pacjenci cierpiący na utratę pamięci mogli przenosić się do wszystkich powojennych dekad XX wieku, a więc do czasów, o których zachowali pamięć choćby szczątkową. Budował Gaustyn placówki, następnie na kliniki zaczął przeznaczać całe ulice, osiedla, dzielnice i wreszcie miasta. Wszystko obmyślał tak, by jak najwierniej przeszłość odtwarzać: samochody, ubrania, zapachy, gazety, alkohol, papierosy, wystroje wnętrz etc. Z czasem jego klientami stawali się nie tylko chorzy na Alzheimera, ale wszyscy ci, którym życie w skomplikowanej, złożonej, upiornej i niezrozumiałej teraźniejszości przeszkadzało.

Tak jak niezrozumiała jest dla nas minister Moskwa, tak może na tyle teraźniejszość była niezrozumiała dla niej, że się z niej wymiksowała. W „Schronie przeciwczasowym” Gospodinowa Gaustyn klinik przeszłości dla pierwszych dwóch dekad XXI wieku nie stworzył. Mam w związku z tym podejrzenie, że czmychnęła minister Moskwa do lat 90. O ile nie umiem sobie lat 90. wyobrazić, bo jeszcze wtedy nie żyłem, o tyle umiem sobie wyobrazić minister Moskwę żyjącą w latach 90., podczas gdy my żyjemy w latach 20. XXI wieku. Nie tylko zresztą ona pasuje bardziej do lat 90. niż 20. Gdyby tak wszyscy pisowcy chcieli udać się do enklawy imitującej inne czasy, opuszczając nasze…

Średnio prawdopodobne wytłumaczenie sensu wypowiedzi minister Moskwy? Cóż poradzę, że jedyne, które zbliża nas do zrozumienia postaci przedstawionej?

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *