Nawzajem

Niedawne święta wielkanocne były moimi pierwszymi, podczas których nie było mnie w domu rodzinnym. Zamiast tego udałem się do Londynu na Star Wars Celebration, największą imprezę fanów Gwiezdnych wojen na świecie. Poczucie dziwności wywołane świąteczną nieobecnością sprawiło, że zacząłem wspominać ostatnie Boże Narodzenie. Przypomniała mi się jedna sytuacja. Dzielenie się opłatkiem i składanie życzeń przed kolacją wigilijną. Czyli coś, czego nigdy nie lubiłem. Precyzując: dzielenie się opłatkiem zawsze lubiłem, bo lubię opłatki, składania życzeń przy dzieleniu się opłatkiem nie lubiłem natomiast nigdy. I to wcale nie dlatego, że nie chcę życzyć ludziom dobrze. Niech Państwo sobie nie myślą, że jestem do szpiku kości zepsuty, że z opłatka dziadka ograbię i się nim posilę, ale życzeniami, nawet zdrowia, go nie uraczę.

Początki zawsze są najgorsze. Złożenie życzeń przy świątecznym stole pierwszej osobie to mordęga. Mimo że robi się to cyklicznie, mam wówczas poczucie wyjścia z wprawy. Gdy już się namęczę przy składaniu życzeń pierwszej osobie, naprędce wymyślając, czego chcę jej życzyć, z każdą kolejną jest już lepiej, płynniej, sprawniej. Przypomniawszy sobie umiejętność szybkiego recytowania słów odpowiadających znaczeniowo za konkretne życzenia, wypowiadam je z szybkością karabinu maszynowego. Byle szybciej ta orka na ugorze dobiegła końca.

Przy stole wszyscy znaleźli sobie parę. Mnie przypadł wujek. Czyli na początek najgorzej jak można. Bo wujek jest krasomówcą. Krasomówczość wujka przejawia się także w składaniu życzeń – lubi je składać długo, szczegółowo, precyzyjnie, okrągłymi słowami. Stajemy z wujkiem naprzeciw siebie. Kilka sekund ciszy. Orientuję się, że wujek czeka, aż ja zacznę. Zaczynam. – Wszystkiego najlepszego… Zdrowia, pomyślności… – kontynuuję; nie chcąc odtwarzać najbardziej generycznej formułki w postaci zdrowia szczęścia pomyślności, ale nie mając jednocześnie pomysłu na cokolwiek mniej trywialnego, tak więc zmieniam po prostu kolejność w szyku na zdrowia, pomyślności…, stosując się do porady z mema, by przy odpisywaniu zadania domowego trochę je pozmieniać, by nauczyciel się nie zorientował, że odpisane. Wujek mi przerywa: – W tym wszystkiego najlepszego, od którego zacząłeś, wyraża się to wszystko, co powiedziałeś później – zrobił pauzę. – No tak – odpowiedziałem. Jakby nie był przekonany, czy na pewno załapałem, wujek rozwinął: – Więc skoro mówisz wszystkiego najlepszego, to nie musisz mi życzyć zdrowia, bo życząc mi wszystkiego najlepszego, życzysz mi tego zdrowia – zakończył z nieskrywaną satysfakcją; duma rozpromieniała twarz i uśmiech, jakby był świeżo po lekturze jakiegoś poradnika, jak składać niebanalne życzenia. – Nawzajem – powiedział na koniec, czym dodatkowo mnie zaskoczył.

Najbardziej zaskoczył mnie wujek nie tym, że życzył mi tego samego dobrego, co ja życzyłem jemu – tym, prawdę powiedziawszy, nie zaskoczył mnie w ogóle. Nie tym też, że poza wyrażeniem – jak powiedziałby niejeden wielbiciel życzeń z pompą – zgorzkniałego stosunku do życzeń z pompą, poszedł wujek za ciosem, składając życzenia tak lakoniczne, że lakoniczniejszych się nie da. Ani nawet nie tym, że pod względem stosunku do życzeń przeszedł metamorfozę niczym, pozostając w klimacie gwiezdnowojennym, Anakin Skywalker w Dartha Vadera. Zaskoczył mnie wujek tym, że użył słowa, które głęboko wniknęło do kultury memów i kultury młodzieżowej zarazem. W kulturze memów, jak i w kulturze młodzieżowej słowo nawzajem jest odpowiedzią na życzenia uwznioślone, cukierkowe, trywialne, przeciwwagą dla sztuczności i pompatyczności, obśmianiem nielubianych rytuałów postrzeganych jako fałszywe. Słowami kilkoma: przebiciem napompowanego do granic możliwości balonika. Stąd też twierdzenie, że nawzajem to najlepsze polskie życzenia, stąd memy z nosaczem i nie tylko, stąd często pojawiające się w mediach społecznościowych podczas świąt podszyte ironią nawzajem itepe itede.

Nie chcę stawiać się w roli przykładu mojego pokolenia, ale sam często spamuję słowem nawzajem. W gronie moich przyjaciół ze studiów pada ono nad wyraz często. Konwersacja z przyjacielem z czasów szkolnych przy każdej okazji świątecznej składa się tylko ze słowa nawzajem. Powody naszej nawzajemozy są dwa: po pierwsze obaj doskonale wiemy, że życzymy sobie jak najlepiej i nie mamy potrzeby przekonywania siebie nawzajem co do tego przy każdej okazji, a po drugie obaj doskonale wiemy, czego dokładnie sobie życzymy, więc nie widzimy potrzeby życzenia sobie tego samego za każdym razem. Niech stwierdzą Państwo sami: czy aby na pewno nie nudzą się Państwo, gdy Państwa rodzina i przyjaciele mówią Państwu w szczegółach, czego Państwu życzą za każdym razem, na święta jedne, święta drugie, urodziny, imieniny, rocznicę tego i tamtego etc.? Poza tym, czy tylko mi się wydaje, że słuchanie średnio co kilka miesięcy tych samych życzeń ze strony bliskich bardzo często może wiązać się z narastającym poczuciem bycia zarażonym imposybilizmem? Bo jeśli przyjaciel za każdym razem życzy Państwu, by Państwa największe marzenie o, dajmy na to, zostaniu cesarzami Polski i wszechświata wreszcie się spełniło, to czy nie wpędza to Państwa w trwogę w najlepszym przypadku, że ten mi tak tego w kółko życzy i życzy, a ja nic nie zrobiłem, by to marzenie spełnić? Widzą Państwo, kolejny to argument, by nie składać życzeń rozbudowanych, bo mogą one paradoksalnie sprawić osobie, której się te życzenia składa przykrość.

Jestem bardzo wdzięczny mojemu wujkowi, który podczas ostatniego wigilijnego łamania się opłatkiem nie tylko zainspirował powstanie tego felietonu, ale ośmielił mnie także w moim nieprzejednanym przeforsowywaniu nawzajem jako wybawczej alternatywy wobec zrytualizowanego świata życzeń uwznioślonych, sztucznych i do bólu powtarzalnych. Toteż na koniec tego felietonu życzę Państwu nawzajem. Zwłaszcza jeśli Państwo również życzą sobie przegranej PiS-u w najbliższych wyborach. Na taką okoliczność to już w ogóle życzę Państwu wszystkiego nawzajem.

PS Nawzajem to po angielsku likewise. Angielski odpowiednik składa się tak naprawdę z dwóch wyrazów: like oznaczającego tak jak czy lubić i wise tłumaczące się na mądry. I choć guglując etymologię angielskiego nawzajem dowiadujemy się, że to nie od lubienia mądrości pochodzi likewise, to czy aby na pewno jest to przypadek? Czy aby angielski likewise nie jest znakiem, że używanie nawzajem jako życzeń to po prostu mądre rozwiązanie?

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *