Sentymentów nie ma. Pomniki nie grają. O tym przekonaliśmy się nieraz. Tydzień temu pisałem o mistrzu Anglii Marcinie Wasilewskim, którego Adam Nawałka pominął przy powołaniach do szerokiej kadry. Dzisiaj selekcjoner ogłosi ścisłą kadrę na EURO. Może zabraknąć kolejnego wielokrotnego reprezentanta Polski. Jakub Wawrzyniak, bo o nim mowa, po raz trzeci może nie zagrać w europejskim czempionacie. Chyba że kontuzja uniemożliwi występ w turnieju jego konkurentowi Maciejowi Rybusowi…
Krytyka kibiców
Wobec Wawrzyniaka kibice zawsze byli bezlitośni. Ciągle go krytykowali, wyśmiewali, drwili z niego. Nie bez kozery. Kuba często zaliczał naprawdę słabe występy, popełniał sporo kosztownych błędów, a czasami z jego wpadek śmiano się miesiącami. Tak było chociażby po spotkaniu towarzyskim z Niemcami. 6 września 2011 roku. Gdańsk. Starcie dwóch odwiecznych rywali. Jest dziewięćdziesiąta minuta. Sędzia dyktuje rzut karny dla Polski. Do jedenastki podchodzi ówczesny kapitan Jakub Błaszczykowski i zapewnia, wydawałoby się, pierwszy triumf nad Niemcami. W tym momencie Jakub Wawrzyniak na pewno nie spodziewał się, że za chwilę stanie się wrogiem publicznym numer jeden. I największym pośmiewiskiem w kraju. Końcówka doliczonego czasu gry. „Wawrzyn” poślizgnął się, przez co zawodnik rywala z łatwością wszedł w pole karne, dograł do Cacau, a ten strzelił na 2:2. Pierwszej wygranej nad Niemcami nie ma. A to wszystko przez Jakuba Wawrzyniaka. Myślę, że to był punkt kulminacyjny. Krytyka byłego piłkarza Legii Warszawa do tej pory była umiarkowana i bardziej żartobliwa. Po tym wydarzeniu mało kto powiedział dobre słowo na wychowanka Sparty Złotów.
Kibice są wymagający, to wiemy nie od dziś. Pisałem już o tym kilka razy. Zawsze oczekują dobrej gry od zawodnika, a wpadek nie wybaczają. Słaba forma Wawrzyniaka zbiegła się czasowo z wpadkami reprezentacji i jej coraz gorszą grą. W pewnym momencie tych jego wpadek było za wiele, a sam Wawrzyniak był ich uosobieniem.
Dlatego Franciszek Smuda, jeszcze przed EURO 2012, zaczął poszukiwać nowego lewego obrońcy. W naszej lidze nie znalazł nikogo. Więc postanowił powołać Niemca z polskimi korzeniami…
Farbowany lis konkurencją
Sebastian Boenisch na początku kręcił, licząc, że dostanie powołanie od Joachima Löwa na EURO 2012. Trzeba jednak powiedzieć, że był zdecydowanie za słaby, by załapać się do niemieckiej drużyny. Co prawda wówczas był w życiowej formie, ale to i tak było zdecydowanie za mało. Pomimo tego, że Niemcy nie mają, ani nie mieli, bogactwa na skrzydłach defensywy.
Ostatecznie „Franz” na mistrzostwa Europy rozgrywane w Polsce i na Ukrainie zaprosił kilku zawodników, którzy mieli wzmocnić kadrę. Dokonał naturalizacji takich piłkarzy jak Obraniak, Perquis, Polanski i Boenisch właśnie. Wawrzyniak jest osobą, która wykonuje swoją pracę i nie ma pretensji do trenera, prezesa, kolegów czy kogokolwiek innego o cokolwiek. Ale dla Smudy zrobił wyjątek. Stwierdził, że jest zastępcą lewego obrońcy, który nie istnieje, deprecjonując przy tym rolę Boenischa w zespole narodowym. Był to tym samym policzek wymierzony w stronę obu tych panów. Trudno się dziwić, skoro pozbawili go występu na EURO.
Po niedługim czasie okazało się, że Boenisch faktycznie do kadry średnio się nadaje. Jego wpadki z Ukrainą, Czarnogórą czy ta wisienka na torcie, jaką była zawalona bramka z San Marino sprawiły, że następca Smudy, Waldemar Fornalik, z jego usług zrezygnował. Występ w tym nieszczęsnym meczu z San Marino był dla niego ostatnim. Chyba trochę późno zorientowano się, że to faktycznie jest tak, jak Wawrzyniak mówi. Cały czas był traktowany jak piąte koło u wozu. Robiono z niego zastępcę nieistniejącego piłkarza. Wreszcie powiedziano basta i zakończono tę operację na nieznieczulonym organizmie.
Eksperymenty powracają
Brak zaufania do Wawrzyniaka nadal trwał. Po tragicznym występie reprezentacji na EURO i w eliminacjach do mistrzostw świata 2014, Boenischowi pokazano drzwi. Tak samo selekcjonerowi Fornalikowi, którego zastąpił Adam Nawałka. Na samym początku swojej pracy z reprezentacją były trener Górnika Zabrze postawił na eksperymenty. Nie tylko na pozycji lewego obrońcy. Swoimi pierwszymi powołaniami pokazał, na kogo liczy i w kogo wierzy, a w kogo nie. W grupie tych, którym Nawałka nie zaufał znalazł się między innymi „Wawrzyn”.
Trener postanowił na początku przetestować sporo ligowców. Jeżeli chodzi o pozycję Jakuba, byli to między innymi Kosznik, Marciniak i Brzyski. O wiele słabsi piłkarze. W końcu Adam zdał sobie z tego sprawę i przywrócił Kubę do kadry. A ten udowodnił, że jest najlepszym nominalnym lewym obrońcą w Polsce. Pokazał klasę w eliminacjach do mistrzostw Europy, prezentując się z naprawdę dobrej strony w obu meczach z Irlandią, rewanżowym starciu ze Szkocją czy tym historycznym meczu z Niemcami. To, co los odebrał mu trzy lata wcześniej, oddał z nawiązką. Co innego mecz towarzyski, a co innego mecz eliminacyjny. Złośliwi mogliby jednak powiedzieć, że nie przegraliśmy, bo grał jedynie do 84. minuty i nie miał jak tego błędu w doliczonym czasie gry popełnić. Ale trzeba stwierdzić, że był ważnym punktem reprezentacji w tych eliminacjach. Z pewnością przejdzie do historii polskiej piłki. Dzięki udziale w wygranym spotkaniu z Niemcami zapisał się złotymi zgłoskami. Niby zagrał tylko w czterech poważnych meczach w tych kwalifikacjach (piąty był z Gibraltarem), ale we wszystkich zagrał dobrze i mogliśmy być z niego naprawdę dumni. Ja szczególnie, ponieważ to mój ziomal. Obaj bowiem jesteśmy związani z Piłą i okolicami.
Z drugiej strony tylko pięć rozegranych spotkań na dziesięć możliwych budzi niepokój. Ponownie nie był pewniakiem do gry w pierwszym składzie, pomimo dobrej gry. Był jedynym nominalnym lewym defensorem, lecz mimo to na jego pozycji występował prawy obrońca, występujący od święta na lewej flance, oraz lewoskrzydłowy, do tej pory częściej grający w roli środkowego napastnika niż lewego obrońcy. Świadczy to o tym, że zaufania Kuba nadal nie miał. Szkoda, bo po tylu niemiłych historiach z jego udziałem, powinno mu się zaufać.
Nieszczęście Rybusa szczęściem Wawrzyniaka?
Teraz spekuluje się, iż 48-krotny reprezentant kraju może na EURO nie pojechać. Po raz kolejny może zostać odstawiony na boczny tor. Na EURO 2008 nie zaufał mu Leo Beenhakker, wystawiając go tylko w jednym meczu. Na EURO 2012 nie zaufał mu Franciszek Smuda. Kiedy wydawało się, iż teraz ma największe szanse, szczególnie po dobrych eliminacjach, to nagle okazuje się, że może nie zagrać. A nawet w ogóle nie pojechać.
Jest to jednak zbyt ważna postać dla tej reprezentacji. Zbyt dobrze grał w eliminacjach. Jest zbyt dobry. Niby w wielkiej piłce nie ma sentymentów, ale Nawałka ma sentymenty dla innych legend i zasłużonych. Dla słabo spisującego się Peszki, w pewnym momencie w ogóle nie grającego, jednak powołanie się znalazło. Zatem dlaczego nie miałoby się ono znaleźć dla solidnie spisującego się w barwach klubu z Trójmiasta Wawrzyniaka?