Futbolowych zdrajców mieliśmy w ostatnich latach wielu. Luis Figo, Sol Campbell, Ashley Cole, Carlos Tevez, Mario Götze. Można wymieniać i wymieniać. To grono cały czas sukcesywnie się powiększa. Teraz do tej grupy dołączył dotychczasowy kapitan Borussii Dortmund Mats Hummels…
Wszędzie zdrajcy
Zdrajcy byli, są i będą. Co chwilę dochodzi do spektakularnych transferów za dziesiątki milionów euro, także na linii dwóch wielkich rywali. Pierwszy taki futbolowy zdrajca, który przychodzi mi do głowy, to oczywiście Mario Götze, który przed trzema laty opuścił Borussię Dortmund na rzecz monachijskiego Bayernu. Transfer na linii dwóch największych niemieckich hegemonów, które we wcześniejszych kilku latach dzieliły się trofeami krajowymi, a na arenie międzynarodowej szło im równie dobrze. Przecież ten transfer został sfinalizowany przed finałem Ligi Mistrzów, w którym doszło do starcia tych dwóch wielkich ekip.
Götze był wychowankiem klubu z Westfalii, choć urodził się i wychowywał w stolicy Bawarii. Przedzierał się przez młodzieżowe zespoły klubu z Zagłębia Ruhry, by potem wejść do pierwszej drużyny i skraść serca kibiców z Signal Iduna Park. Dzięki swojej kapitalnej grze został idolem, ale od razu po tym transferze został wrogiem numer jeden. Za każdym razem kiedy pojawiał się w Dortmundzie, spotykał się z gwizdami. Gdyby ci kibice go dorwali, to aż strach myśleć, co by mu zrobili. Groźby i zastraszanie też w tym przypadku były normalnością. Kibice Borussii, którzy mieli koszulki z jego nazwiskiem na plecach pozbyli się ich. Albo przekreślali to nazwisko taśmą. Generalnie nie dziwi mnie taka postawa kibiców BVB. W końcu był ich idolem, wiązali z nim wielkie nadzieje, kochali go, a ten odszedł do największego rywala.
Po co to robią?
Pytanie zatem brzmi: po co ci piłkarze przechodzą do największych rywali? Przecież muszą zdawać sobie sprawę z tego, jak będą w następnych latach traktowani i postrzegani. Muszą zdawać sobie sprawę z tego, że będą w gronie najbardziej znienawidzonych ludzi. Muszą zdawać sobie sprawę z tego, że wykupili bilet w jedną stronę.
Nic do mnie nie przemawia. Ani większa szansa na trofea, ani chęć zmiany otoczenia, ani chęć podjęcia nowych wyzwań. Właśnie te dwie ostatnie rzeczy podobno zadecydowały, że Hummels opuścił Dortmund po ośmiu latach grania w żółto-czarnych barwach. Na pewno ważne były w tym wszystkim o wiele większe zarobki, ale do tego się nie przyzna. Poza tym, moim zdaniem odejście za granicę byłoby dla niego z każdego względu korzystniejsze. No i nikt w Dortmundzie by się do niego nie przyczepił.
Teraz dotychczasowy kapitan Borussii trafił na czarną listę kibiców. Absolutnie mnie to nie dziwi. Po tylu fantastycznych latach, po tylu świetnych, niezapomnianych momentach i kapitalnych meczach opuszcza drugi najlepszy zespół w Niemczech. Na zawsze.
Nagrabił sobie
Od kiedy zaczęła się ta telenowela, kręcił cały czas. Raz mówił tak, innym razem inaczej. Rozgrzeszał Mario Götze, kiedy przechodził do Bayernu. Dodając, że nigdy by nie dołączył do drużyny z Allianz Arena. Szybko zmienił zdanie…
Może dałoby się go usprawiedliwić, gdyby odchodził w zeszłym sezonie, kiedy drużyna grała źle.
Gdyby odszedł do Monachium w tym tragicznym zeszłym sezonie, to na pewno patrzyłoby się na ten transfer nieco inaczej. Wszyscy w Dortmundzie byliby wówczas zbyt przejęci tak tragiczną grą i nie poświęciliby tyle czasu na wylewanie pomyj na 28-latka. Teraz, kiedy Bawarczycy zdobyli mistrzostwo dopiero na dwie kolejki przed końcem sezonu i wszyscy eksperci twierdzą, iż w nadchodzącej kampanii będziemy oglądać zaciętą rywalizację Borussii i Bayernu o prym w Bundeslidze, trudno byłoby go nie krytykować jeszcze bardziej. Bo bez tak ważnego elementu w układance Thomasa Tuchela ta rywalizacja będzie mniej wyrównana…
Kolejny policzek Bayernu
Mnie kibiców Borussii jest bardzo żal. Po raz kolejny Bayern ograbia BVB. Były przymiarki i zakusy o Gundogana i Reusa, do listy tej można dopisać, z pewnymi zastrzeżeniami, Roberta Lewandowskiego. To już kolejny policzek w wykonaniu włodarzy bawarskiego klubu. Niby nie chcą osłabiać najpoważniejszego przeciwnika, by po roku ponownie ich okraść. Mnie takie zachowanie Rummenigge i spółki bardzo się nie podoba. Niby to wszystko odbywa się zgodnie z prawem i nie jest niedozwolone, ale jednak pozostaje bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące. Kibicuję sternikom klubu z Zagłębia Ruhry, by znaleźli odpowiednie zastępstwo i po kolejnym zdrajcy nie płakali, bo nie warto.
Kłopot bogactwa Ancelottiego
Bayern w tym sezonie miał spore problemy ze środkiem defensywy. Mistrz świata Jerome Boateng przez większość rundy wiosennej się leczył, Holger Badstuber przez większość sezonu, a Javi Martinez przez połowę rundy jesiennej. Poza tym słabo spisywał się Dante, co poskutkowało jego odejściem. Był nawet moment, że w zespole Pep Guardiola miał do dyspozycji tylko jednego stopera z krwi i kości. Hiszpan musiał wtedy korzystać z nominalnego lewego obrońcy Davida Alaby albo niedoświadczonego środkowego pomocnika Joshuy Kimmicha.
Teraz Ancelotti będzie miał pozytywny ból głowy. Jeżeli wszyscy będą zdrowi, to do dyspozycji będzie miał dwóch mistrzów świata i najdroższego zawodnika w historii klubu. Trudno wyobrazić sobie, że gość, za którego zapłacili 38 milionów będzie grzał ławę. Do tego jest przecież Niemcem. Chyba że Włoch nie będzie na to patrzył i posadzi Hummelsa na ławce, jeżeli uzna, że w lepszej dyspozycji są inni. Dużo mówi choćby to, że były kapitan Borussii nie był jego pierwszym wyborem. Pamiętamy bowiem wszyscy, że na początku zabiegał o Raphaela Varane’a. Z nim się nie udało, a z Hummelsem tak. Ale czy na pewno?
Więcej strat niż zysków?
Gdyby spojrzeć na ten transfer, to można ocenić, że jest on dla Hummelsa korzystny. Będzie zarabiał o wiele więcej i będzie miał o wiele większe szanse na zdobywanie trofeów. Szykują się kolejne piękne lata. Mario Götze miał też być wielką gwiazdą w Monachium. Skończyło się na tym, iż w większości spotkań jest tylko zmiennikiem. Dlatego dziś mówi się o tym, że może powrócić do Borussii. Ale drogi powrotnej już nie ma. Kto wie, czy tak samo nie będzie jeszcze z Hummelsem…