Polska – piłkarski czwarty świat

Byłem nieco zły na Mołdawian, że nie sprzedali nam sygnału z meczu. Jednak z drugiej strony po cichu liczyłem na to, że nie będę musiał tego oglądać. Wykorzystując sytuację, zaprosiłem kumpli na piłkarzyki, by miło spędzić czas. Dziś mogę serdecznie podziękować Mołdawianom i powiedzieć z ulgą: uff, dzięki Bogu, że tego nie oglądałem.

Oczywiście, jak to bywa w gronie facetów interesujących się piłką, w końcu któryś odpalił laptopa i znalazł transmisję w necie. Ostatni kwadrans meczu oglądaliśmy wspólnie w grobowym nastroju. To było najgorzej spędzone piętnaście minut na jakiejkolwiek imprezie w moim życiu. Jednak się tym nie zamartwialiśmy. Były śmiechy, chichy, jak to bywa w większym gronie. No a potem inna dyscyplina i kolejny łomot.

Dopiero gdy zostałem sam na sam z internetem i Twitterem, zaczęło do mnie docierać, co właściwie się zdarzyło. Choć jeszcze do mnie to nie dotarło, to tak, to się stało. Mistrz Polski odpadł z mistrzem Mołdawii i nie zagra nawet w Lidze Europy. Tak jak żaden inny polski zespół. Kompromitacja polskiej piłki w pełni…

W ostatniej dekadzie nie brakowało spektakularnych porażek. Można rzecz jasna się wykłócać i hierarchizować największe wpadki ostatniego dziesięciolecia, ale nigdy nie doszlibyśmy do consensusu, bo po prostu nie da się ustalić, która kompromitacja jest tylko mini-kompromitacją, a która to ultra-kompromitacja. Jednak ta z Tyraspolu jest szczególna. O ile osławiona okładka „Wtyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo, nie wracajcie do domu” może dziś wydawać się przesadą w kontekście przegranego meczu z Ekwadorem na mundialu 2006, o tyle w tym kontekście pasuje jak ulał. Choć i tak słowa nie oddadzą w pełni tego, co się stało.

Czarnogóra, Bośnia i Hercegowina, Kosowo, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Słowacja, Walia, Węgry, Irlandia Północna, Irlandia, Gruzja, Islandia. To prawdziwa lista hańby – krajów, dla których europejskie granie zakończyło się już latem. Niestety, dołączyła do nich Polska. Co stawia nas w pozycji słabiaków, kraju czwartego świata, który wyprzedza Rumunia, Bułgaria, Macedonia, a także Azerbejdżan, Kazachstan i Mołdawia. Takie są po prostu fakty. W rywalizacji z klubami z tych trzech krajów polegliśmy.

Polska piłka jest iluzją. I nawet reprezentacja nie zmieni mojej opinii. Choć daje nam tyle radości, to jej wyniki i pozycja w rankingu FIFA tylko zakrzywiają rzeczywistość, maskując złe rzeczy. Kadra sprawiała, że byliśmy jak po dragach, widząc coś, czego nie ma. Bo przecież sama gra piątej obecnie siły świata jest jak narkotyk. Nie chce się przestać go zażywać, a w momencie, w którym wracamy do szarej ligowej rzeczywistości, jest nam smutno. Pomimo błędnego przekonania, które mamy właśnie dzięki kadrze – że liga się rozwija, jest coraz lepsza.

A to jedne wielkie bujdy. Tak naprawdę wszystko tak jak stało w miejscu od lat, tak stoi nadal. Jasne, brawo dla Pogoni, Zagłębia czy Lecha za dobre szkółki. Wojtkowski ze Szczecina przeniósł się do Lipska. Z kolei w kadrze pierwszego zespołu Portowców są tacy młodzi gracze jak Listkowski, Piotrowski, Walukiewicz. W Lubinie grają młodzi Jach, Jagiełło i Kubicki. Z Lecha tego lata sprzedano Kędziorę, Kownackiego i Bednarka za grube pieniądze. W następnych latach do tych drużyn będą wchodzić następni utalentowani gracze. Ale co z resztą klubów? Kilka lat temu Legia co okienko sprzedawała młodych za dobrą kasę. Rybus, Żyro, Furman, Wolski. A co teraz? Niby się mówi, że Legia ma taką dobrą szkółkę, a młodych w pierwszym zespole jakoś nie widać. Jest Szymański i nic więcej.

Jak już jesteśmy przy Szymańskim, to jest to jednak niepokojące, że 18-latek wygląda lepiej od ludzi, którzy zostali sprowadzani za grube pieniądze jako ci, którzy mieli zapewnić Legii Ligę Mistrzów. Sadiku przyszedł za 1,5 miliona, a po godzinie gry nie ma sił. Pasquato, który miał zastąpić Vadisa, przesiaduje na ławce, bo jest jeszcze nieprzygotowany. Podobnie jak Berto, który jest za gruby. I to są te wielkie wzmocnienia mistrza Polski, który ma aspiracje, by na stałe zagościć w Champions League, udowadniając, że zeszłoroczny sukces nie był przypadkiem.

Nikt w poważnej lidze nie pozwoli sobie na to, by ściągać piłkarzy kompletnie nieprzygotowanych. Oczywiście, pewnie w końcu będą gotowi do gry. Ale kiedy? We wrześniu? Październiku? Przecież ten sezon dla Legii już jest zmarnowany.

Najbardziej wnerwia mnie, że wciąż chcemy żyć w tej mydlanej bańce. Oszukiwać samych siebie, mówiąc, że się polepsza. Informuję pospiesznie, że nie – nic się nie polepsza. Od momentu, w którym prezesem PZPN został Zbigniew Boniek, kadra awansowała z 78. miejsca do pierwszej piątki, a liga w rankingu UEFA spadła z 20. na 21. miejsce. Poza tym to już drugi rok z rzędu, kiedy nasi przedstawiciele w europucharach się ośmieszają. Gdyby nie wyjątkowo fartowne losowania Legii w zeszłym roku, mielibyśmy poczucie ogromnego niedosytu.

Śmieszy mnie podejście piłkarzy, którzy zamiast trenować i z pokorą przyjmować rzeczywistość i naszą międzynarodową pozycję, mają pretensje do wszystkich, że odpoczywają tylko 13 dni. A przecież kilka lat temu postanowiono ligę zaczynać szybciej, by nasze orły były w rytmie meczowym. Nie miejcie zatem teraz pretensji, skoro przed trzema laty narzekaliście, że w pucharach nie radzicie sobie, bo musicie zaczynać szybciej niż liga.

Najbardziej rozbroił mnie duet Kucharczyk-Dąbrowski. Ten pierwszy marudzi, że musi grać w weekendy, a drugi – nie mając żadnych argumentów w dyskusji – karze dziennikarzowi wyjść za nich na boisko. Nie dość, że nie podoba im się długość urlopów, to jeszcze mają pretensje do innych, że wybrali taki zawód. To tak, jakby strażak dziwił się, jak to jest, że wszyscy uciekają od ognia, podczas gdy on musi w tę stronę zmierzać. Albo antyterrorysta, który musi zbliżać się do bomby, gdy wszyscy biegną jak najdalej.

Na koniec apeluję, by nie zasłaniać porażek polskiej piłki innymi. Jasne, możemy powiedzieć, że Salzburg, którego właściciele mieli ogromne plany zbudowania silnej drużyny, poległ wielokrotnie w eliminacjach z drużynami o wiele słabszymi. I że jeszcze nigdy do Champions League nie awansował. Możemy też powiedzieć, że od kilku lat Ajax bezskutecznie próbuje przebić się do Ligi Mistrzów, choć przez kilka wcześniejszych dekad był etatowym uczestnikiem tych rozgrywek. A także, że nie awansował nawet do podrzędnej Ligi Europy, której jest aktualnym wicemistrzem. Możemy się pośmiać, jednak my – w przeciwieństwie do Austrii i Holandii – nie mamy żadnych przedstawicieli w LM lub LE.

Na całe szczęście znów od tego uciekniemy. Wraca jedyna dobrze grająca w tym kraju drużyna. Będziemy mogli choć na chwilę zapomnieć o tym, co się dzieje w polskiej piłce…

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *