Przepis o młodzieżowcu, czyli zapowiedź zmian

Zbigniew Boniek przeforsował wprowadzenie przepisu o obowiązku występowania młodzieżowca w ekstraklasie. Pewnie o tym już słyszeliście, i to sporo, bo w mediach toczą się na ten temat żywe dyskusje. W których niestety pojawiają się argumenty w większości absolutnie wtórne.

Co było do przewidzenia – wśród części dziennikarzy i kibiców wielkie oburzenie. No że jak to, przecież to łamanie prawa. Bo jak można nakazywać prywatnym firmom, kogo mają zatrudniać. Że jak to – przecież to demoralizacja tych młodych chłopaków. Bo dostaną miejsce za friko. I wobec pewności, że trenerzy będą musieli ich wystawić, będą się lenić i leżakować (wiadomo – nie będzie im zależeć na niczym innym jak graniu w polskiej lidze przez kilkanaście lat). Że jak to, jakby byli dobrzy, toby grali. Bo wiadomo, że jak grają zagraniczni 30-latkowie, to znaczy, że to oni są lepsi. Można by tak wymieniać i wymieniać w nieskończoność te bezmyślnie powtarzane frazesy.

Coraz częściej jestem dobitnie uświadamiany przez rzeczywistość, że Polacy mogą być podzieleni przez wszystko. Rzeczywistość znowu się spisała. Jedni podnoszą bowiem larum, mówiąc, że to paskudny przepis, a inni pieją z zachwytu. Żeby była jasność – argumenty tych, którzy są za, są równie wyświechtane co tych, którzy są przeciw, na czele z takimi jak: gorzej być nie może, liga polska nie jest ligą angielską, byśmy mogli coś stracić, wolę oglądać błędy młodego Polaka niż starego i słabego obcokrajowca, dzięki temu przepisowi skończy się ze szrotem.

Nie chcę uczestniczyć w tej dyskusji i sytuować się po jednej lub drugiej stronie. Przyjmuję do wiadomości oba punkty widzenia, ale taka dyskusja nie posuwa nas do przodu ani nic nie daje. Pytanie, czy przepis o obowiązkowym graniu zawodnika 21-letniego lub młodszego w każdym meczu ekstraklasy jest słuszny czy nie, jest bezzasadne. Zasadne natomiast jest pytanie: co to tak naprawdę oznacza. I co to może dać nie z perspektywy jednego chłopaka, który zabierze miejsce starszemu zawodnikowi, a z perspektywy całej polskiej piłki. Za półtora roku, za dwa lata, za pięć i za dziesięć.

Odpowiedzi, jak to w sporcie, udzielić się jednoznacznej nie da. Sport, w tym piłka nożna, to nie biznes, jak niektórzy próbują często przekonywać. Jasne jest, że pewne cechy wspólne między jednym a drugim są. Ale najważniejszy dowód, że piłka to nie biznes jest taki, że w piłce – w przeciwieństwie do biznesu – niczego zaplanować się nie da. Fajnie byłoby mieć dzięki temu przepisowi wszystko czarno na białym, jak w biznesie. Że po roku jego obowiązywania polskie kluby zarobią na Polakach kilkadziesiąt milionów euro. Że młodzieżowcy pomogą awansować przynajmniej dwóm zespołom do faz grupowych europejskich pucharów. Że reprezentacje U-20 U-21 i inne zaczną być faworytami w każdej dużej imprezie. Że trzech 21-latków i jeden 20-latek wejdą do dorosłej kadry i będą odgrywać w niej kluczowe role. Fajnie by było, ale takiego zapewnienia się nie uzyska. Co nie znaczy, że nie warto próbować, bo cokolwiek Boniek i PZPN by nie zrobił, nie będzie pewne.

Poza tym nie wierzę w tak uzdrowicielski charakter tego przepisu dla polskiej piłki. Może pomóc, ale nie musi. A na pewno nie szybko, nie teraz, nie za rok. Nie można bowiem oczekiwać rezultatów błyskawicznych po latach zaniechań i zaniedbań. To tak, jakbyśmy w 1989 roku oczekiwali, że po roku będziemy mieli Zachód na wyciągnięcie ręki, po dwóch latach się z nim pod każdym względem zrównamy, a po trzech go miniemy, po czym z każdym kolejnym rokiem będziemy powiększać przewagę. Jasne, można mieć takie wymagania, ale trzeba się liczyć z rzeczywistością. Która jest trudna. Dla polskiej piłki i jej głównego reformatora.

Zbigniewa Bońka za wiele rzeczy warto pochwalić, ale prawdą jest, że reformy z prawdziwego zdarzenia do tej pory jeszcze nie zaczął. Większość dotychczas wprowadzonych zmian się sprawdziła. Ale nie były to zmiany wielkiej wagi i dużego wymiaru. Czy przepis o młodzieżowcu będzie tę wagę i ten wymiar miał? Sam w sobie raczej nie. Ale życzyłbym sobie, prezesowi Bońkowi i polskiej piłce, by był to symbol zmian naprawdę dużych.

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *