O sztucznych problemach

Reprezentacja Polski rozegrała w tym miesiącu dwa fatalne mecze. W zasadzie napisać, że rozegrała, to przesada, bo w ogóle nie grała. O ile we wrześniu Jerzy Brzęczek zaczął swoje selekcjonerowanie obiecująco, o tyle szybko nam wszystkim udowodnił, że zbyt optymistycznie podeszliśmy do początku jego pracy. Do tego ważkich kwestii i wymagających szybkich odpowiedzi pytań się nagromadziło: stawiać na podstarzałych i niewiele grających w swoich klubach Grosickiego i Błaszczykowskiego? Dawać kolejne szanse nieprzekonującemu Linettemu? Dalej kontynuować grę z samymi środkowymi pomocnikami i dwoma napastnikami? Czy Piątek może grać obok Lewandowskiego? Jak na dobre odblokować Zielińskiego? Co zrobić z lewą obroną? Czy Bednarek może być partnerem Glika bez rytmu meczowego? Można by tak mnożyć, mnożyć i mnożyć.

Ale trener Brzęczek – wespół ze swoim szefem – Zbigniewem Bońkiem, uznali, że problem nie leży w tym, że piłkarze źle grali. Ani w tym, że podjęto złe decyzje personalne lub taktyczne. Ani że problemem może być najnormalniej w świecie to, że trudno liczyć na sukces, kiedy chce się grać środkowymi pomocnikami Wisły Płock i Łudogorca Razgrad przeciwko środkowym pomocnikom Chelsea i PSG. Nawet jeśli jakimś cudem nie znacie się na piłce, to musicie przyznać, że nazwy zespołów, w których grają polscy piłkarze, brzmią nieco egzotycznie w zderzeniu z drużynami z Paryża i Londynu. Ale dwie z trzech najważniejszych postaci polskiej piłki (tą trzecią jest rzecz jasna Robert Lewandowski) uznały, że problemem nie była słaba gra, zły skład czy nieodpowiednia taktyka. Problemem były najwyraźniej media. Bo jak inaczej to zinterpretować w momencie, gdy PZPN – czytaj: Zbigniew Boniek – podjął decyzję o stworzeniu tak zwanego media day, czyli jedynego dnia w trakcie zgrupowania, podczas którego dziennikarze będą mogli przeprowadzać wywiady z piłkarzami? Najwidoczniej ci okropni dziennikarze zdekoncentrowali naszych biednych piłkarzy. No bo jak inaczej wytłumaczyć te porażki? Tylko tak. To jedyny realny powód. Przecież wiadomo, że nasi są piłkarsko lepsi od Włochów i Portugalczyków, a trener Brzęczek to geniusz taktyczny porównywalny z Pepem Guardiolą. Jedynie dziennikarze mogli doprowadzić do tych klęsk. Nikt inny.

Prezes Boniek tłumaczył tę decyzję między innymi tym, że powstał za duży chaos, że każdy dziennikarz ma teraz swoje blogi, vlogi i Bóg wie co jeszcze, że Grosicki udzielił aż siedmiu wywiadów, a to za dużo. Tylko skoro twierdzimy, że media rozpraszają piłkarzy i sprawiają, że ci grają źle i przegrywają, to postarajmy się być spójni. Kamil Grosicki był jednym z lepszych polskich zawodników w tych meczach. Dla przeciwwagi do grona najgorszych należeli ci, którzy wywiadów nie udzielali: Karol Linetty, Damian Szymański, Jacek Góralski. Czy to więc rzeczywiście wina mediów?

Mam jeszcze jedno ważne i trapiące mnie pytanie: co jeśli reprezentacja przegra oba listopadowe mecze, mimo ograniczonego dostępu dziennikarzy? Kto wtedy będzie winien? Kibice? Bo chyba jeszcze tylko oni zostali z tych, na których można winę przerzucić: że niedostatecznie dobrze dopingowali albo że stresowali piłkarzy swoim dopingiem i obecnością, że było ich za dużo albo za mało na stadionie, że za dużo oczekiwali albo brak im było wiary.

Tak jak Zbigniewa Bońka lubię, cenię, szanuję i uwielbiam słuchać, tak raz na jakiś czas musi mnie wkurzyć. I to jest właśnie taki moment, gdy jestem autentycznie wkurzony. Nie dlatego, że będzie mi brakowało tych siedmiu wywiadów z Grosickim. Powiem więcej: nawet pewnie nie zwrócę uwagi, jak jednego nie będzie. Wkurzył mnie Boniek tym, że szuka problemów tam, gdzie ich nie ma. Że sam je sobie wymyśla, psując reputację swoją, Brzęczka, kadry i PZPN-u. Że tyle ciągle mówi, że w piłce jest za dużo sztucznych problemów, aż potem sam ich szuka. Realnym problemem jest to, jak piłkarze grają, a nie to, z kim i ile rozmawiają w czasie wolnym, czyli po treningach. Krótko mówiąc: jak boli gardło, nie idzie się na wyrwanie zębów. Kadra jest na razie na etapie bolącego gardła i zęby nie mają z tym nic wspólnego. Ale jeśli nie zadba się o gardło, to może być źle. Oby nie. Tego właśnie życzę Brzęczkowi, Bońkowi, tej drużynie, kibicom i sobie. Ale jeśli odpowiedzią na anginę jest umówiona wizyta u dentysty, to strach się bać.

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *