Polska gościnność

Miniony tydzień obfitował w wiele sportowych wydarzeń. Losowanie ćwierćfinałów europejskich pucharów, jeszcze bardziej skandaliczny niż zazwyczaj Jose Mourinho, krajowe powołania do reprezentacji Polski, w tym pierwsza nominacja dla Tarasa Romanczuka oraz potwierdzenie zorganizowania przyszłorocznych mistrzostw świata do lat 20 przez Polskę. Co jest świetną informacją. Na którą czekałem od tygodni ze zniecierpliwieniem. Z kilku powodów. Raz, że ta kategoria wiekowa jest mi bliska, bo w roli komentatora debiutowałem przy okazji spotkań kadry U-20 właśnie. Dwa, że po zeszłorocznych mistrzostwach Europy do lat 21 wszyscy mieliśmy piłkarskiego kaca. No bo w końcu drużyna, której możliwości i umiejętności zostały życzeniowo, ze społeczną egzaltacją wręcz przecenione, zawiodła na całej linii. A może nie tyle zawiodła, co po prostu pokazała to, na co było ją stać – czyli niewiele, bo niewiele mogła. I właśnie dochodząc do tej smutnej konkluzji uprawnione jest stwierdzenie, że poziom polskiej piłki oraz szkolenia stoi, najdelikatniej mówiąc, na miernym poziomie, szczególnie względem piłkarskich potęg. No bo jasne, kiedy patrzymy na polską piłkę, to jakiś tam progres jest, tyle że różnica między nami a resztą piłkarskiej Europy jest znacząca. My próbujemy gonić ich dorożką, podczas gdy oni uciekają boeingiem. Zupełnie jak Macierewicz, który przez dwa lata „pracy“ w MON świetnie zaopatrywał Polskę – miały być Patrioty, a zostaliśmy jedynie z patriotami.

Napisałem, że to świetna informacja. Ale chyba jedynie pod względem tego, że znów pokażemy światu, iż stać nas na robienie imprez na świetnym poziomie. Do tego na pewno nie zawiodą kibice. Patrząc na zeszłoroczne mistrzostwa Europy do lat 21, na których frekwencja wynosiła około 80%, czym była zachwycona UEFA, niespecjalnie powinno to dziwić. Polacy są po prostu spragnieni dobrej piłki i oglądania dobrych piłkarzy, bez względu na to, czy to dorosłe kadry czy chłopacy urodzeni w 1999 i młodsi. Rok temu zawiesiliśmy wysoko poprzeczkę pod względem całej tej otoczki. UEFA już się głowi, co zrobić, by za rok we Włoszech było choć niewiele gorzej. Co łatwym zadaniem nie będzie, patrząc na to, że na mecz Napoli z wicemistrzem Niemiec w europejskich pucharach przyszło zaledwie osiem tysięcy osób.

O ile podołamy organizacyjnie, to mam wątpliwości, czy także sportowo. Prawda jest bardzo smutna. Choć takie turnieje jak zeszłoroczne EURO U-21 i przyszłoroczny mundial U-20 to dobre okazje na powiedzenie „sprawdzam“ polskiej młodzieży, to niestety, po tym „sprawdzam” najczęściej przychodzi jedynie zastanowienie. W zderzeniu z oczekiwaniami rzeczywistość jest bardzo bolesna. Smutne dodatkowo jest, że dla kadry U-21 EURO nad Wisłą było pierwszą okazją do realnego sprawdzenia się na tle tych silnych od 25 lat, a dla reprezentacji U-20 mistrzostwa świata będą pierwszą w ogóle.

Nie chcę przez to powiedzieć, że organizowanie tych imprez ze sportowego punktu widzenia nie ma sensu. Wręcz przeciwnie. Ma sens, i to wielki. Ale za tym nie idzie – jak się powszechnie chyba wciąż się uważa – realne przyspieszenie gonienia czołówki peletonu. Jasne, wizerunkowo Polska jako kraj na tym zyska, bo pokaże się w najlepszej odsłonie, wyjątkowo podrasowanej, a przez to trochę groteskowej. Choć nie lubimy, gdy świat sportu się upolitycznia, tak jak czynią to obecnie przedstawiciele NATO, Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, a nawet prezydent RP, bojkotując tegoroczny mundial w Rosji, to nie trudno zauważyć, że kolejna takiej rangi sportowa impreza nam się przyda, bo wizerunkowo w ostatnich tygodniach straciliśmy. Żałośnie głupią ustawą polski rząd odmalował stare obrazy przedstawiające Polaka antysemitę, dyskryminującego i nieszanującego żadnej inności, i wysyłając owe obrazy w świat. Takie mistrzostwa sprawią, że obrazy te nieco wyblakną. Polacy znów pokażą swoją gościnność, i piszę to zdanie bez krzty ironii, bo kiedy chcemy, to potrafimy ukryć gorsze oblicza, wyzwalając szczerą sympatię do innych. Czego przykładem było EURO 2012, finał Ligi Europy w 2015 roku czy zeszłoroczne EURO U-21. Byle tylko nikomu z uczestników przyszłorocznych mistrzostw nie przyszło do głowy, by bojkotować nasz mundial, bo na przykład praworządność w Polsce nie ma się dobrze. Wystarczy, że irlandzka sędzia nie chce wydać z tego powodu polskiego przestępcy. I niech w tej sferze bojkoty pozostaną.

Jak już o bojkotującym tegoroczny mundial w Rosji polskim prezydencie wspomniałem, to chciałbym do owego pana prezydenta, a także premiera zaapelować, by na czas mistrzostw świata U-20 zaplanowali sobie urlopy, by żadnych durnoctw nie było słychać i byśmy nie musieli być świadkami prześcigania się w konkursie na największą głupotę roku. Znowu wyskoczą z jakimiś zaborcami. Żeby biedakom nie mylili się oni z gośćmi, którzy przyjadą do Polski na turniej, to lepiej byłoby wysłać obu – a jakże – na narty.

Jak już o prezydencie wspomniałem, to miło z jego strony, że chociaż przyznał obywatelstwo Tarasowi Romanczukowi – Ukraińcowi, którego dziadkowie wywodzą się z Polski (premier pewnie i tak nazwałby go uchodźcą). Cieszę się również, że Adam Nawałka powołał go do kadry. Wobec niepewnych losów Grzegorza Krychowiaka, słabej formy Krzysztofa Mączyńskiego i grzania ławy przez Jacka Góralskiego może okazać się ważną postacią dla reprezentacji. Być może już podczas najbliższych mistrzostwach. Liczę na to, że udowodni niedowiarkom, że zasługuje na tę szansę ze względów czysto sportowych. A dodatkowo cieszę się z tego, że stanie się niejako symbolem walki z ukrainofobią i przyjmowania sąsiadów z otwartymi ramionami. Choć może to nieco utopijna wizja, to liczę, że już wkrótce nikt nie powie: „po co nam ten Ukrainiec”. I że przyjmiemy go jak swojego. Ukazując polską gościnność.

Post Author: Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *